sobota, 24 listopada 2012

MOONLOOP - Deeply From The Earth



Nazwa zespołu: MOONLOOP

Tytuł płyty: Deeply From The Earth

Utwory: Awaking Spirals Of Time; Beginning Of The End; A Life Divided; Fading Faces; Strombus; Deceiving Time; Legacy Of Fear; Wailing Road; Landscape; Atlantis Rising

Wykonawcy: Eric Baule – wokal, gitary; Juanjo Martin – gitary, wokal; Raul Payan – instrumenty perkusyjne; Vic A. Granell – gitara basowa

Wydawca: Listenable Records

Rok wydania: 2012

Ale numer, ale jaja! Słucham sobie pewnego razu płyty „Deeply From The Earth” i myślę: jak nic zalatuje Opethem tu i ówdzie. Szukam potem jakiegoś wywiadu z Moonloop żeby się co nieco dowiedzieć o tym mało znanym u nas zespole i co znajduję? Wywiad z Mikaelem Akerdfeldem przeprowadzony przez Erica Baule’a – frontmana Księżycpętli, dla magazynu Rockzone.

Oprócz wyraźnie wyczuwalnych wpływów Opeth, w muzyce zawartej na tym albumie słychać też nieco francuskiej Gojiry, szczególnie w cięższych riffach. Sama nazwa zespołu Moonloop kojarzyć się może z EPką Porcupine Tree o takim tytule. Będzie to dobre skojarzenie, bo czyste wokale Erica przypominają nieco manierę wokalną Stevena Wilsona. Baule używa też growlu – wówczas brzmi jak młodszy brat Franka Mullena z Suffocation. Już taka mieszanka jest intrygująca a zapewniam, że Moonloop ma więcej do zaoferowania niż wzbudzenie kilku skojarzeń.

Choć Moonloop określany jest jako zespół grający tzw. progressive death metal, to szczególnego silenia się na szpanerkę techniczną na szczęście tu nie ma. Słychać natomiast, że muzycy tego zespołu to nie są starzy wyjadacze w rutynie zatopieni. Często grają gęsto, ale chyba wynika to z młodzieńczego zapału i jakowegoś niewyżycia. Ciekawych riffów jest na tej płycie w cholerę i trochę. Dodatkowo, często są one świetnie dopełniane melodiami i smaczkami gitary prowadzącej, gitarą akustyczną a nawet brzmieniem sitaru. Nie będę wyróżniał niektórych utworów ze względu na zajebiaszczość gitar. Praktycznie w każdym kawałku jest coś fajnego. Szybkie znudzenie się dźwiękami „Deeply From The Earth” nie grozi, bo z każdym przesłuchaniem można odkryć coś nowego.

Mimo, że kolejne części utworów niejednokrotnie mocno ze sobą kontrastują, to jednocześnie ma się wrażenie, że muzyka ta bardziej jest rzeką o nieuregulowanym korycie niż zbiorem bombowych odłamków. Jest tak dzięki pracy gitarzystów, ale nie tylko. Bębniarz Raul Payan często gra jakby tańczył na linie. Co rusz można usłyszeć, że zaraz zleci, ale skubaniec jeden nie zlatuje. Słucha się więc Moonloopa w napięciu, przez co na koniec np. utworu „Atlantis Rising” może się pojawić pytanie: jak to 11 minut (tyle trwa ten najdłuższy na płycie numer)? Przeleciało jak piłeczka po serwisie Nadala.

Jeszcze jedna ciekawa sprawa związana z Moonloop. Kapela ta pochodzi z Hiszpanii. Nie wiem czy produkcja oliwek i bieganie dookoła niemieckich turystów jest tak absorbujące, że tak mało zespołów z tego kraju mocniej zaznacza się na metalowej mapie? Mam nadzieję, że Moonloop trochę zmieni ten stan rzeczy. Cholera, założyłbym t-shirt tej kapeli i nawet mdłe logo mnie nie odstrasza.