Nazwa zespołu:
INTRONAUT
Tytuł płyty:
Habitual Levitations (Instilling Words
With Tones)
Utwory: Killing
Birds With Stones; The Welding; Steps; A Sore Sight For Eyes; Milk
Leg; Harmonomicon; Eventual; Blood From A Stone; The Way Down
Wykonawcy: Sacha Dunable – wokal,
gitara; Dave Timnick – wokal, gitara; Danny Walker – instrumenty
perkusyjne, sample; Joe Lester – gitara basowa
Wydawca: Century Media
Rok wydania: 2013
Intronaut to taka
orzechowa kapela. Trudno ją rozgryźć. Padają w jej przypadku
określenia takie jak progmetal a nawet jakieś wzmianki o jazzie,
ale wszystko to jest wysilone. Gdy posłuchać jak grają, to
Dunable, Timnick, Walker i Lester sprawiają wrażenie ludzi
wychowanych w leśnych ostępach, albo ewentualnie uciekinierów z
tego pstrokatego świata, którzy zbudowali sobie azyl gdzieś na
odludziu i tańcują z duchami.
Słuchałem tej nowej ich
płyty i przez pewien czas miałem wrażenie, że to co mi
przeszkadzało na poprzedniej (czyli pewnego rodzaju efekciarstwo w
udziwnianiu kompozycji), na tej zostało jeszcze bardziej uwypuklone.
Aż w końcu razu pewnego zastanowiłem się nad tytułem „Habitual
Levitations …” i wreszcie dotarło pod czapkę o co tutaj
chodzi. Wygląda na to, że cała ta zawiła dźwiękowa masa
Intronauty ma tak zamieszać słuchaczowi w głowie, że bidula nawet
się nie spostrzeże, kiedy zachoruje na „Nałogowe Lewitacje”.
Przy pierwszych
przesłuchaniach Intronaut nie raz nabrał mnie tak, że nie byłem
pewien w którym utworze właśnie jestem. Starałem się rozkminić
dźwięki aż traciłem poczucie albumowej czasoprzestrzeni. Weźmy
np. taki numer jak „Milk Leg”. Gitarowe zawijasy
postrzelone jak wzory na wielkanocnych jajkach, przechodzą w część
brzmiącą jak dźwiękowy deszcz, a następnie wędrówka wchodzi na
poziom międzyplanetarny. Na „Habitual Levitations …”
konkretnych gitarowych riffów nie brakuje, ale mają takie kształty
i są tak pozatapiane w całość, że koniec końców jak mnie ktoś
poprosi żebym zanucił jeden z nich to w wielu przypadkach poddam
się na starcie. Intronaut to także bajeczna praca sekcji
rytmicznej. Przeplatanie ścieżek kolejnych instrumentów wychodzi
tej kapeli wyśmienicie. Najpiękniejsze przykłady są chyba w
piosence „A Sore Sight For Eyes”.
Pewien gościu
przeprowadzając wywiad z gitarzystą i wokalistą Intronaut - Sachą
Dunablem powiedział, że prawie każdy z utworów zawartych na
„Habitual Levitations …” to bez mała minialbum. Może
nieco przesadził, ale to chyba dobry trop, bo choć piosenki razem
tworzą zwartą brzmieniowo całość, to każda z nich jest inaczej,
a przy tym nie najprościej, zbudowana. Niezwykle smakowity jest „The
Welding” zawierający m.in. motyw a’la Robert Fripp z czasów,
gdy król nosił się na czerwono. „Killing Birds With Stones”,
„A Sore Sight For Eyes”, „Eventual” czy końcowa
„The Way Down” – to również świetne kompozycje, w
których można się utopić. W zasadzie to, tylko „Harmonomicon”
wypada słabiej. Muzycy trochę się siłują w tym numerze, aby
połączyć kolejne jego części. Z całej tracklisty wyróżnia się
najkrótszy utwór „Blood From A Stone” bo nie zawiera
bębnów i niedaleko mu do czegoś w rodzaju interludium.
„… wzbudzanie słów
tonami” to druga część tytułu płyty. Jest to też
wskazówka do tego, o czym mówił kiedyś jeden z muzyków grupy a
mianowicie, że wokale w Intronaut powstają na końcu. Teksty
piosenek są dość krótkie a linie melodyczne porozciągane. Taki
kształt lini wokalnych dobrze nadaje się do czegoś w rodzaju
hipnozy słuchacza, a przecież chyba właśnie o to zespołowi
chodzi. Być może dlatego też ograniczyli agresywniejsze głosy.
Całość uzupełnia fantastyczna jak zwykle okładka autorstwa
Davida D’Andrei, który tworzył też dla m.in. Ulver czy Angel
Witch.
Można
zostać nieźle zakręconym słuchając
„Habitual Levitations (Instilling
Words With Tones)”. To pewne.
Nie jestem natomiast pewien czy zakończenie albumu jest przejawem
kalifornijskiego poczucia humoru. Jeśli tak, to życzę muzykom z
Intronaut, aby damska bielizna latała w ich kierunku na koncertach.
Z chęcią bym obejrzał jak się wtedy będą wykładać w tym swoim
dźwiękowym rzeźbiarstwie.