piątek, 25 października 2013

TOMMY TALAMANCA - Na Zapad

Nazwa: TOMMY TALAMANCA

Tytuł płyty: Na Zapad

Utwory: Vostok; Arevelk’ – Arevmutk’; Wala; Dia-Ballein; Syn-Ballein; Oeste; Nbb; A O; In The Mouth Of Madness; Na Zapad

Wykonawcy: Tommy Talamanca – gitary; gitary basowe; instrumenty klawiszowe; instrumenty perkusyjne; buzuki; duduk; Emiliano Olcese – instrumenty perkusyjne

Wydawca: Nadir Music

Rok wydania: 2013

Przyznam, że ciekawość mnie zaczęła gryźć, gdy pojawiły się wieści o powstaniu projektu Nufutic, w którym współdziałają Tommy Talamanca i Jeroen Paul Thesseling (do niedawna basista Pestilence czy Obscura). Czekam i czekam na jakieś owoce tej współpracy aż tu wychodzi solowa płyta pierwszego z nich. Tommy zebrał niektóre pomysły powstałe na przestrzeni kilkunastu lat a niepasujące do twórczości jego macierzystego zespołu - metalowego Sadist i opracował je w 36 minut ciekawej muzyki.

Mimo, że „Na Zapad” jest pierwszym solowym albumem gitarzysty, to nie jest równocześnie czymś w rodzaju dyplomu z wymiatania. Talamanca nagrał sam prawie wszystkie instrumenty (jest tego trochę) i do wszystkich podszedł z odpowiednią pieczołowitością. Skoncentrował się głównie na stwarzaniu atmosfery. Przykładem niech będzie numer zatytułowany „Syn-Ballein”. Jego początek może budzić skojarzenie, że będzie to coś w rodzaju „Midnight Express” – popisowego kawałka Nuno Bettencourta z grupy Extreme, ale nic z tych rzeczy. Tommy nigdzie się nie śpieszy, z nikim się nie ściga. Pakuje słuchacza do pociągu, wcale nie byle jakiego (dopieszczone brzmienie), i roztacza frapujący dźwiękowy krajobraz. Nie tylko w tym utworze słychać dojrzałość autora i wykonawcy jednocześnie. Świetnie spisuje się także perkusista Emiliano Olcese, szczególnie w niesamowitym utworze „NBB”.

Na tej płycie Tommy Talamanca w jakimś stopniu przypomina amerykańskiego gitarzystę Ala Di Meolę. Nie chodzi tu tylko o fusionowe wpływy czy łączenie brzmienia instrumentów akustycznych i elektrycznych, ale również ciągotki w stronę folku z miejsc dla siebie odległych. Ten folk nie ma korzennego charakteru. Jest bardziej skierowany na tzw. world music. Cięższy riff też się czasem przytrafi (np. w „Arevelk’ – Arevmutk’”). Znajdzie się nawet coś jak muzyka z filmu szpiegowskiego (w utworze „Wala”). Stricte filmowy jest cover tematu z horroru Johna Carpentera „W paszczy szaleństwa” który miał premierę w 1995 roku. Czy wersja Tommy’ego jest lepsza od oryginalnej? Na pewno nie gorsza. Skoro już przy filmach jesteśmy, to trzeba nadmienić, że teledysk (z serii: rzut oka na pracę w studiu nagraniowym) zrobiono do kawałka „Vostok”, który płytę otwiera.

Muzyka zawarta na albumie „Na Zapad” przypadnie do gustu słuchaczom lubiącym nieoczywiste i nieszablonowe rozwiązania. Co jednak charakterystyczne dla tych dźwięków, wcale nie chodzi tu o szokowanie czy wstrząsanie słuchaczem. W nawiązaniu do okładki można stwierdzić, że słuchanie tej płyty, to coś jak obserwowanie górskiej rzeki z okna pociągu toczącego się ze zmienną prędkością po torach, nie zaś pływanie w samej rzece, której nurt zdradliwym jest. Polecam ten album wszystkim, którzy lubią około progrockowe klimaty i chcą się, choć na chwilę, poczuć jakby wyjechali gdzieś daleko.

P.S. Tytuł płyty oznacza po rosyjsku „Na Zachód”, ale pisany jest alfabetem łacińskim. Wewnątrz znajdziemy jednak zdanie pisane cyrylicą a także cytat z pewnego niemieckiego filozofa w oryginale. Do tego część informacji zawarta jest po włosku a część po angielsku. Żeby było jeszcze weselej to przy niektórych tytułach są podpisy w językach, zdaje się, ormiańskim i gruzińskim. Czyli niezłe językowe czad bigos komando.