Nazwa: TOMMY
TALAMANCA
Tytuł płyty: Na
Zapad
Utwory:
Vostok; Arevelk’ – Arevmutk’; Wala; Dia-Ballein; Syn-Ballein;
Oeste; Nbb; A O; In The Mouth Of Madness; Na Zapad
Wykonawcy: Tommy
Talamanca – gitary; gitary basowe; instrumenty klawiszowe;
instrumenty perkusyjne; buzuki; duduk; Emiliano Olcese –
instrumenty perkusyjne
Wydawca: Nadir
Music
Rok wydania: 2013
Przyznam, że ciekawość
mnie zaczęła gryźć, gdy pojawiły się wieści o powstaniu
projektu Nufutic, w którym współdziałają Tommy Talamanca i
Jeroen Paul Thesseling (do niedawna basista Pestilence czy Obscura).
Czekam i czekam na jakieś owoce tej współpracy aż tu wychodzi
solowa płyta pierwszego z nich. Tommy zebrał niektóre pomysły
powstałe na przestrzeni kilkunastu lat a niepasujące do twórczości
jego macierzystego zespołu - metalowego Sadist i opracował je w 36
minut ciekawej muzyki.
Mimo, że „Na Zapad”
jest pierwszym solowym albumem gitarzysty, to nie jest równocześnie
czymś w rodzaju dyplomu z wymiatania. Talamanca nagrał sam prawie
wszystkie instrumenty (jest tego trochę) i do wszystkich podszedł z
odpowiednią pieczołowitością. Skoncentrował się głównie na
stwarzaniu atmosfery. Przykładem niech będzie numer zatytułowany
„Syn-Ballein”. Jego początek może budzić skojarzenie,
że będzie to coś w rodzaju „Midnight Express” –
popisowego kawałka Nuno Bettencourta z grupy Extreme, ale nic z tych
rzeczy. Tommy nigdzie się nie śpieszy, z nikim się nie ściga.
Pakuje słuchacza do pociągu, wcale nie byle jakiego (dopieszczone
brzmienie), i roztacza frapujący dźwiękowy krajobraz. Nie tylko w
tym utworze słychać dojrzałość autora i wykonawcy jednocześnie.
Świetnie spisuje się także perkusista Emiliano Olcese, szczególnie
w niesamowitym utworze „NBB”.
Na tej płycie Tommy
Talamanca w jakimś stopniu przypomina amerykańskiego gitarzystę
Ala Di Meolę. Nie chodzi tu tylko o fusionowe wpływy czy łączenie
brzmienia instrumentów akustycznych i elektrycznych, ale również
ciągotki w stronę folku z miejsc dla siebie odległych. Ten folk
nie ma korzennego charakteru. Jest bardziej skierowany na tzw. world
music. Cięższy riff też się czasem przytrafi (np. w „Arevelk’
– Arevmutk’”). Znajdzie się nawet coś jak muzyka z filmu
szpiegowskiego (w utworze „Wala”). Stricte filmowy jest
cover tematu z horroru Johna Carpentera „W paszczy szaleństwa”
który miał premierę w 1995 roku. Czy wersja Tommy’ego jest
lepsza od oryginalnej? Na pewno nie gorsza. Skoro już przy filmach
jesteśmy, to trzeba nadmienić, że teledysk (z serii: rzut oka na
pracę w studiu nagraniowym) zrobiono do kawałka „Vostok”,
który płytę otwiera.
Muzyka zawarta na albumie
„Na Zapad” przypadnie do gustu słuchaczom lubiącym
nieoczywiste i nieszablonowe rozwiązania. Co jednak
charakterystyczne dla tych dźwięków, wcale nie chodzi tu o
szokowanie czy wstrząsanie słuchaczem. W nawiązaniu do okładki
można stwierdzić, że słuchanie tej płyty, to coś jak
obserwowanie górskiej rzeki z okna pociągu toczącego się ze
zmienną prędkością po torach, nie zaś pływanie w samej rzece,
której nurt zdradliwym jest. Polecam ten album wszystkim, którzy
lubią około progrockowe klimaty i chcą się, choć na chwilę,
poczuć jakby wyjechali gdzieś daleko.
P.S. Tytuł płyty
oznacza po rosyjsku „Na Zachód”, ale pisany jest alfabetem
łacińskim. Wewnątrz znajdziemy jednak zdanie pisane cyrylicą a
także cytat z pewnego niemieckiego filozofa w oryginale. Do tego
część informacji zawarta jest po włosku a część po angielsku.
Żeby było jeszcze weselej to przy niektórych tytułach są podpisy
w językach, zdaje się, ormiańskim i gruzińskim. Czyli niezłe
językowe czad bigos komando.