Nazwa zespołu:
Cathedral
Tytuł płyty:
The Last Spire
Utwory:
Entrance to Hell; Pallbearer; Cathedral of the Damned; Tower of
Silence; Infestation of Grey Death; An Observation; The Last Laugh;
This Body, Thy Tomb
Wykonawcy: Lee Dorian – wokal;
Garry Jennings – gitary; Scott Carlson – gitara basowa; Brian
Dixon - perkusja
Wydawca: Rise Above
Rok wydania: 2013
„Pogrzeb Katedry był
długim, lecz przynoszącym spełnienie procesem. Decyzja, aby
zakończyć działalność zespołu nie była łatwą decyzją, ale w
głębi naszych serc wiedzieliśmy, że jest właściwą” –
przepisuję te słowa z wkładki do albumu „The Last Spire”
zespołu Cathedral a niebo za oknem płacze. Gdybym miał słabszy
dzień to może zapłakałbym razem z nim, ale nie da rady, bo intro
zatytułowane „Entrance to Hell” jako żywo sprawia, że
człowiek powraca myślami do pewnej sceny z filmu „Monty Python
i Święty Graal”. Potem zaś…
„The Last Spire”
to album, którym Anglicy oficjalnie zamknęli swoją dyskografię.
To dziesiąty studyjny krążek w dwudziesto-trzy letnim żywocie
kapeli. Jakkolwiek sportowo by to zabrzmiało, to wynik ten jest
bardzo dobry. Jednak nie o ilość, lecz o jakość głównie tu
chodzi a z nią też nigdy w przypadku Katedry szczególnie źle nie
było. Zespół, który dorobił się miana doom metalowej legendy
nie stronił od hard rocka, stonera czy space rockowych wycieczek i
na nowej płycie są tego echa. Zawsze jednak był z łatwością
rozpoznawalny m.in. dzięki wokalowi Lee Doriana, o którym wielu
mówi, że śpiewać to on nie potrafi. Nie będę tego potwierdzał
ani temu zaprzeczał. Gość ma głos niczym jakaś postać z okładek
płyt swojego zespołu i to jest wartość wiele większa niż
najtrudniejsze nawet wokalne wygibasy. Każdy, kto choć raz dał się
owładnąć atmosferze katedralnych dźwięków zrozumie to bez
trudu. Wystarczy posłuchać kawałka „This
Body, Thy Tomb”.
We wkładce zespół
napisał m.in., że świadomość końca sprawiła, iż nie czuli
żadnego złego ciśnienia ani potrzeby udowadniania czegoś. Da się
to w muzyce zawartej na „The Last Spire” wyczuć. Toporne
aranżacje i ciężkie, grubo ciosane riffy sprawiają niekiedy
wrażenie niedbale sporządzonych, ale właśnie o to chodzi. Ta
muzyka nie ma być, jak Porsche Carrera GT a bardziej jak ten wóz,
na którym wożono ofiary pomoru w filmie „Monty Python i Święty
Graal”. Ma pełzać agonalnie po zabłoconej drodze wioząc
wyplutych z tego świata. To właśnie robi i świetnie jej to
wychodzi.
Na płycie dominują
długaśne posępne kawałki z głęboko podszytym chochlikowatym
nerwem - czymś, za co ten zespół tak cenię. Dwa numery z tego
albumu rozpatrywałbym w kontekście tracklisty czegoś w rodzaju
„the best of Cathedral”. „Pallbearer” (sprawdźcie
znaczenie tego słowa w słowniku jeśli to konieczne) gdzie Katedra
mozolnie toczy się pod górę. Wreszcie wjeżdża na płaskowyż,
ale wcale nie przyspiesza w trupim zaduchu. Powietrze oczyszcza
dopiero solo gitary akustycznej, które zostaje brutalnie przerwane
przez ciężki riff i następujące po nim wieloczęściowe
przyspieszenie, z którego w sabbathowym stylu wracają do głównego
riffu. Drugą perłą na albumie jest „An Observation” -
doom do kwadratu, w którym klawisze Davida Moora nie narzucają się,
ale świetnie wzbogacają brzmienie. Na „The Last Spire”
oprócz podstawowego składu i wyżej wspomnianego klawiszowca
usłyszeć można również damskie wokalizy wykonane przez Rosalie
Cunningham, która współtworzyła niegdyś rockową kapelę Ipso
Facto. W wyróżniającym się skwierczącymi gitarami, utworze
„Cathedral of the Damned” gościnnie występuje Chris
Reifert z Autopsy, który stwierdza, że jest solidnie przesrane.
Jego wejście poprzedza wibrafonowa „przerwa na reklamę”.
Album dopełnia zajebista
okładka autorstwa Dave Patchetta i Arika Ropera. Zarówno frontowy
obrazek, jak i ilustracja ukazująca się po rozłożeniu całej
okładki, fanów Katedry nie powinny zawieść. Podobnie sprawa
wygląda z teledyskiem nakręconym do kawałka „Tower of
Silence”, który pasuje do tej muzy jak ulał.
Życie nie raz pokazało,
że zakończenie działalności przez zespoły to czasami pic na wodę
fotomontaż. Nie wiem jak jest tym razem. Tak czy siak, nawet jeśli
„The Last Spire” jest rzeczywiście ostatnim albumem
Cathedral, to jest godnym swej roli. Spokojnie mogę stwierdzić -
umarł Cathedral, niech żyje Cathedral.