sobota, 1 lutego 2014

CATHEDRAL - The Last Spire

Nazwa zespołu: Cathedral

Tytuł płyty: The Last Spire

Utwory: Entrance to Hell; Pallbearer; Cathedral of the Damned; Tower of Silence; Infestation of Grey Death; An Observation; The Last Laugh; This Body, Thy Tomb

Wykonawcy: Lee Dorian – wokal; Garry Jennings – gitary; Scott Carlson – gitara basowa; Brian Dixon - perkusja

Wydawca: Rise Above

Rok wydania: 2013

Pogrzeb Katedry był długim, lecz przynoszącym spełnienie procesem. Decyzja, aby zakończyć działalność zespołu nie była łatwą decyzją, ale w głębi naszych serc wiedzieliśmy, że jest właściwą” – przepisuję te słowa z wkładki do albumu „The Last Spire” zespołu Cathedral a niebo za oknem płacze. Gdybym miał słabszy dzień to może zapłakałbym razem z nim, ale nie da rady, bo intro zatytułowane „Entrance to Hell” jako żywo sprawia, że człowiek powraca myślami do pewnej sceny z filmu „Monty Python i Święty Graal”. Potem zaś…

The Last Spire” to album, którym Anglicy oficjalnie zamknęli swoją dyskografię. To dziesiąty studyjny krążek w dwudziesto-trzy letnim żywocie kapeli. Jakkolwiek sportowo by to zabrzmiało, to wynik ten jest bardzo dobry. Jednak nie o ilość, lecz o jakość głównie tu chodzi a z nią też nigdy w przypadku Katedry szczególnie źle nie było. Zespół, który dorobił się miana doom metalowej legendy nie stronił od hard rocka, stonera czy space rockowych wycieczek i na nowej płycie są tego echa. Zawsze jednak był z łatwością rozpoznawalny m.in. dzięki wokalowi Lee Doriana, o którym wielu mówi, że śpiewać to on nie potrafi. Nie będę tego potwierdzał ani temu zaprzeczał. Gość ma głos niczym jakaś postać z okładek płyt swojego zespołu i to jest wartość wiele większa niż najtrudniejsze nawet wokalne wygibasy. Każdy, kto choć raz dał się owładnąć atmosferze katedralnych dźwięków zrozumie to bez trudu. Wystarczy posłuchać kawałka „This Body, Thy Tomb”.

We wkładce zespół napisał m.in., że świadomość końca sprawiła, iż nie czuli żadnego złego ciśnienia ani potrzeby udowadniania czegoś. Da się to w muzyce zawartej na „The Last Spire” wyczuć. Toporne aranżacje i ciężkie, grubo ciosane riffy sprawiają niekiedy wrażenie niedbale sporządzonych, ale właśnie o to chodzi. Ta muzyka nie ma być, jak Porsche Carrera GT a bardziej jak ten wóz, na którym wożono ofiary pomoru w filmie „Monty Python i Święty Graal”. Ma pełzać agonalnie po zabłoconej drodze wioząc wyplutych z tego świata. To właśnie robi i świetnie jej to wychodzi.

Na płycie dominują długaśne posępne kawałki z głęboko podszytym chochlikowatym nerwem - czymś, za co ten zespół tak cenię. Dwa numery z tego albumu rozpatrywałbym w kontekście tracklisty czegoś w rodzaju „the best of Cathedral”. „Pallbearer” (sprawdźcie znaczenie tego słowa w słowniku jeśli to konieczne) gdzie Katedra mozolnie toczy się pod górę. Wreszcie wjeżdża na płaskowyż, ale wcale nie przyspiesza w trupim zaduchu. Powietrze oczyszcza dopiero solo gitary akustycznej, które zostaje brutalnie przerwane przez ciężki riff i następujące po nim wieloczęściowe przyspieszenie, z którego w sabbathowym stylu wracają do głównego riffu. Drugą perłą na albumie jest „An Observation” - doom do kwadratu, w którym klawisze Davida Moora nie narzucają się, ale świetnie wzbogacają brzmienie. Na „The Last Spire” oprócz podstawowego składu i wyżej wspomnianego klawiszowca usłyszeć można również damskie wokalizy wykonane przez Rosalie Cunningham, która współtworzyła niegdyś rockową kapelę Ipso Facto. W wyróżniającym się skwierczącymi gitarami, utworze „Cathedral of the Damned” gościnnie występuje Chris Reifert z Autopsy, który stwierdza, że jest solidnie przesrane. Jego wejście poprzedza wibrafonowa „przerwa na reklamę”.

Album dopełnia zajebista okładka autorstwa Dave Patchetta i Arika Ropera. Zarówno frontowy obrazek, jak i ilustracja ukazująca się po rozłożeniu całej okładki, fanów Katedry nie powinny zawieść. Podobnie sprawa wygląda z teledyskiem nakręconym do kawałka „Tower of Silence”, który pasuje do tej muzy jak ulał.

Życie nie raz pokazało, że zakończenie działalności przez zespoły to czasami pic na wodę fotomontaż. Nie wiem jak jest tym razem. Tak czy siak, nawet jeśli „The Last Spire” jest rzeczywiście ostatnim albumem Cathedral, to jest godnym swej roli. Spokojnie mogę stwierdzić - umarł Cathedral, niech żyje Cathedral.