poniedziałek, 5 maja 2014

SATYRICON - Satyricon

Nazwa zespołu: SATYRICON

Tytuł płyty: Satyricon

Utwory: Voice Of Shadows; Tro Og Kraft; Our World, It Rumbles Tonight; Nocturnal Flare; Phoenix; Walker Upon The Wind; Nekrohaven; Ageless Northern Spirit; The Infinity Of Time And Space; Natt; Phoenix (recording session rough mix); Our World, It Rumbles Tonight (deeper low mix); Natt (wet mix)

Wykonawcy: Satyr – wokale, gitary; Frost - perkusja

Wydawca: Roadrunner Records

Rok wydania: 2013

Na wstępie muszę zaznaczyć żeby było jasne i nikt się niepotrzebnie nie męczył, że nie załapałem się nigdy na fascynację tzw. norweskim black metalem. Po prostu stoję sobie z boku i się przysłuchuję czasami co tam we fiordach piszczy, szumi i bulgocze. Satyricon to zespół, który potrafi zaciekawić wiele szerszą rzeszę ludzi niż specyficzną odmianę neurotycznych chłopców i dziewczynek z zapałkami. Po pięciu latach od ostatniego krążka Norwegowie powracają z nowym albumem, na dodatek zatytułowanym „Satyricon”.

Taki tytuł to coś jak deklaracja albo i podsumowanie. Być może jest to ostatnia płyta tego zespołu? Osobiście mam nadzieję, że nie, ale pożyjemy zobaczymy. Muzyka Satyricona zmieniała się na przestrzeni lat i przez to nagranie płyty, która nie jest debiutancką a zatytułowanej nazwą zespołu to zadanie dość trudne i ryzykowne. Tu wskakuje pierwszy plus dla kapeli bo jeśli ten album miał pokazać różne odcienie ich muzyki to zadanie udało się zrealizować. Jest tu i wścieklizna (np. w „Ageless Northern Spirit”) i granie bardziej hiciowate przez niektórych nazywane black'n' roll (np w „Nekrohaven”), jest monumentalizm (np. w „The Infinity Of Time And Space”) a nawet jakiś prześwit ludowizny („Natt”). Jest wreszcie cecha za którą wielu ceni ten zespół, tj próbowanie czegoś nowego. Chodzi oczywiście o „Phoenix, który dzięki udziałowi Siverta Høyema zabrzmiał jak skrzyżowanie Satyricon z Nickiem Cavem.

Kolejne plusy zespół zbiera za kapitalne brzmienie oraz to jak zagrali. Gitary raz tną konkretnie a za chwilę rozbłyskują w pożodze. Weźmy pilotujący album utwór „Our World, It Rumbles Tonight”. Coś takiego tu właśnie słychać. Do tego dochodzi gitarowy kontrapunkt, który może nie powala, ale wzbudza ciekawość. W świetnej formie jest Frost. „Ageless Northern Spirit” słuchałem już dziesiątki razy ale współpraca gitar i perkusji w tym numerze (i nie tylko w nim) wciąż zachwyca. Wokalnie też jest cacy. Satyr przekonywująco harczy a gadane momenty np w „Nocturnal Flare” dodają odpowiedniego klimatu. Skromnie dawkowane klawisze również świetnie wywiązują się ze swej roli. W ogóle umiejętność wytwarzania frapującej atmosfery jest nieprzeciętna. Przykładem może być już pierwszy numer z wokalem czyli „Tro Og Kraft” w którym przeplatanie czadu ze spokojnieszymi tajemniczymi fragmentami wypada kapitalnie.

Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że choć „Satyricon” słucha się bardzo dobrze i z zaciekawieniem, to najlepsza jazda zaczyna się od utworu szóstego. „Walker Upon The Wind” prezentuje thrashujący Satyricon. Niechby Ramones albo i nawet Nirvana chcieli grać jak Bathory (lub vice versa), to może wcześniej taki kawałek jak „Nekrohaven” byłby powstał. To koncertowy pewniak. „Ageless Northern Spirit” to karabinowy ostrzał i kurzu opadanie gdy już za linią frontu wszyscy leżą rozpieprzeni w drobny mak. „The Infinity Of Time And Space” jest jak samotny świerk na wrzosowisku – góruje nad wszystkim wokół i potrafi zaskakiwać nawet po wielu przesłuchaniach. Wreszcie „Natt” idealnie pasuje na zakończenie płyty.

Satyricon” to bardzo dobry album wypełniony ciekawymi utworami. Być może bardziej przypadnie do gustu fanom takich płyt jak „Volcano” czy „Now Diabolical” niż zwolennikom „Nemesis Divina” albo „Rebel Extravaganza”. Żeby docenić satyriconowe dźwiękiem malowanie na nowej płycie wystarczy olać podziały i zaakceptować fakt, że ten zespół jest bardziej jak satelita, który śmiga między różnymi planetami niż jądro czarciej polewki.