sobota, 1 listopada 2014

KUKIZ - Siła i honor

Nazwa zespołu: KUKIZ

Tytuł płyty: Siła i honor

Utwory: Intro; Tu moja góra; Heil Sztajnbach; 17 Września; Obława; Ratujcie nasze dusze; Boa; Old Punk; Twoje słowo; Homo Politicus; Krew; Koniec Końców

Wykonawcy: Paweł Kukiz – wokal; Wojciech “Amorek” Cieślak – gitary; Rafał Paczkowski – insytumenty klawiszowe, programowanie; Paweł Stępień – perkusja; Andrzej Adamiak – gitara basowa; Leszek Matecki - gitary

Wydawca: Sony Music Entertainment Poland

Rok wydania: 2012

Dlaczego, chociaż lepiej czyta mi się sienkiewiczowskie „Ogniem i mieczem”, to jednak wolę „Potop”? Odpowiedź tkwi w losach i charakterach głównych bohaterów. Kmicic jest o wiele ciekawszy niż Skrzetuski. Podobnie jest z rockowymi muzykami. Paweł Kukiz to postać tak barwna, że słynna, nie wiedzieć czemu łatwopalna (sic!), tęcza jawi się przy nim co najwyżej jako papier toaletowy. Śpiewał w piosenkach tak różnych stylistycznie i w tak przecudacznych duetach. Wreszcie po wielu latach na scenie nagrał album solowy.

Nie sposób pominąć kontekstu politycznego związanego z płytą zatytułowaną „Siła i honor”. Nie zdziwiłbym się gdyby ktoś powiedział, że ma w dupie ten krążek bo Kukiz to przecież oszołom, katol, pisior etc. i przekreśla go bez wysłuchania płyty. Sam się złapałem na tym, że gdy usłyszałem taki tytuł to pierwsze skojarzenie wędrowało w jakieś skinheadowskie klimaty. Tak to człowiek jest wyprany przez mainstreamową propagandę poprawności politycznej, że siła i honor jawią się niczym jakieś brzydkie słowa. Tymczasem ta płyta nie jest polityczna w przekazie i tematyce. Jeśli już to bardziej historyczna, ale też nie do końca.

Nie jest to też koncept album. Jeśli natomiast miał takowym być to pod tym względem jest dość nieudolny. Jedynie sprawia wrażenie koncept albumu gdy po ćwierkającym intro wchodzi góralska sielanka, która zostanie podeptana następnym utworem „Heil Sztajnbach”. Jednak ten numer jest bardziej o niemieckich resentymentach niż inwazji na Polskę. Gdyby był jakimś opisem tego co się stało na początku września 1939 r. to z następnym po nim utworem „17 Września” układałby się w logiczną chronologicznie ułożoną całość, ale tak nie jest. Poza tym pozostałe utwory już tak łatwo nie pasowałyby do układanki. Całość łączy jednak perspektywa człowieka zatroskanego o los ojczyzny.

Muzycznie większość kawałków utrzymana jest w klimacie mocnego rocka z okolic gdzie Killing Joke spotyka się z Rammstein. Chociaż sporo tu dobrych motorycznych riffów, to trochę czasu minęło aż przywykłem do zduszonego brzmienia gitar i bębnów na tym albumie. Mimo, że nie lubię takiego brzmienia to oddać muszę, że pasuje ono do niepokojącej atmosfery (spory w tym udział programowania i klawiszy nagranych przez Rafała Paczkowskiego – również producenta muzycznego tej płyty) muzyki i tekstów. Kukiz nie byłby jednak sobą gdyby cała płyta była jednorodna muzycznie. Mamy więc także muzykę ludową („Tu moja góra” z udziałem Góralskiej Kapeli Grapa), oraz dźwięki niczym z przedstawienia teatralnego („17 Września” czy „Ratujcie nasze dusze” - utwór Włodzimierza Wysockiego obecny wcześniej w kukizowej wersji na płycie „Flower Power” zawierające protest songi w wykonaniu znanych polskich wokalistów, m.in. Edyty Geppert czy Kazika). Wokal idzie na całego. Posłuchajcie jak różnie, a przy tym zawsze świetnie, są zaśpiewane np „17 Września”, „BOA” czy „Krew”.

Album „Siła i honor” będzie też istotny dla fanów nie tylko samego Pawła Kukiza, ale również zespołu Piersi, którego był liderem przez wiele lat. Ta płyta pokryta jest zbyt wieloma tropami prowadzącymi do Piersi, aby to zignorować. Gitary nagrał i współtworzył kilka kompozycji Wojciech „Amorek” Cieślak - dawny muzyk tego zespołu. Współkompozytorem w numerze „Heil Sztajnbach” jest natomiast basista Zbyszek „Dziadek” Moździerski. We wkładce jest też informacja, że aranż do przeróbki (bardzo dobrej zresztą) słynnej „Obławy” to pomysł Piersi właśnie.

Mimo tak wyraźnych tropów, dobrze się stało, że ten krążek nie wyszedł pod szyldem Piersi. Nie ma tu bowiem ani grama humoru i pastiszowego jajcarstwa. Cały album to kolejne świadectwo kukizowej przekory i zaangażowania. Potwierdza to fragment jednego z wywiadów: „Kiedy nagrywałem płytę czasem pojawiały się myśli, że może przesadzam z tym epatowaniem patriotyzmem, że może nie jest tak źle, że może po prostu się starzeję, użalam i szukam dziury w całym. Ale kiedy zobaczyłem tą jednomyślność rozgłośni w kwestii "niesłuszności" płyty (żadna rozgłośnia radiowa nie chciała objąć patronatem tego albumu – przyp. red.), utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że zrobiłem to, co powinienem”. Poza tym jest tu kilka wątków osobistych Pawła Kukiza, które będąc na płycie solowej dodają jej wartości i autentyczności. Na przykład w tekście do „Heil Sztajnbach” padają słowa odnoszące się do dziejów rodziny muzyka:
Jeden we Lwowie a drugi w Auschwitz
O dziadkach moich mówię”
Co ciekwe, na krążku oprócz typowych informacji i nazwiska muzyka wydrukowanego odpowiednią czcionką, jest też odcisk palca. Czy należy on do wokalisty? Tego nie wiem, ale na pewno jest symbolicznym zaznaczeniem osobistego charakteru tej muzyki.
Na wstępie zaznaczyłem wielobarwność postaci Pawła Kukiza. Płyta „Siła i honor” chociaż na wskroś poważna i zaangażowana, tej cechy nie zamazuje. Przeciwnie jest jej odbiciem, choć nie takim jakiego wielu się spodziewało. Komuś kto posłucha tego albumu przysłowiowym jednym uchem być może wyda się nieznośnie cierpiętnicza. W rzeczywistości mamy tu co prawda gorzkie żale (np “Ratujcie nasze dusze”), ale są też: poczucie obowiązku („BOA”), głos człowieka nie godzącego się na bezsilność („Krew”), trafny opis tzw demokracji w Polsce („Homo Politicus”) i coś jak światełko w tunelu („Koniec Końców”). „Siła i honor” to płyta do refleksji nie do hulanki. Być może jeszcze nie raz Kukiz nas zaskoczy bo to impulsywny artysta, ale nagrał taki album w czasach gdy Polska tańczy na lodzie za unijną kasę i za to szacun mu się należy.