niedziela, 5 lipca 2015

OVERKILL - White Devil Armory


Nazwa zespołu: OVERKILL

Tytuł płyty: White Devil Armory

Utwory: Xdm; Armorist; Down To The Bone; Pig; Bitter Pill; Where There's Smoke...; Freedom Rings; Another Day To Die; King Of Rat Bastards; It's All Yours; In The Name; The Fight Song; Miss Misery

Wykonawcy: Bobby “Blitz” Ellsworth; DD Verni; Dave Linsk; Derek Tailer; Ron Lipnicki

Wydawca: Nuclear Blast

Rok wydania: 2014

Przyglądając się działalności Overkill można się od kilku lat zanudzić na śmierć. Skład zespołu wziął się i ustabilizował. Co nie nagrają, to jest bardzo dobre. Wszyscy piszą o nich z uznaniem. W każdym wywiadzie biedny Blitz musi wysłuchiwać od dziennikarskich lizusów, że jest legendą, nieśmiertelnym sukinsynem itd. Prawie pod każdym filmikiem na YouTube ktoś napisze, że zieloni z New Jersey powinni być w wielkiej czwórce thrashu. Czy po nowej płycie „White Devil Armory” ludziska dalej tak piać będą?

Niejeden z wrodzonej przekory chciałby w końcu zjechać Overkill, że ledwo powłóczą nogami, albo, że się sprzedali, tudzież udają kogoś kim nie są etc. Nic z tego. Co prawda kapela na nowej płycie rzadziej wchodzi na szybsze obroty i tym samym jest mniej hiper energetycznie niż np. na poprzednim krążku, ale szyja i tak boli. Takie kawałki jak ubrany w teledysk „Armorist”, gęsty „Where There's Smoke... czy „Pig” w którym kolejne motywy pięknie wykluwają się z wrednym uśmieszkiem, to overkillowe prądem kopanie. Jest też klimatycznie. Już samo intro zatytułowane „XDM” brzmi niepokojąco, niczym ewentualny sojusz Golarza Filipa z mudżahedinami. Praca gitar raz gryzących bez litości a potem przyczajonych, zerkających spod byka jak np. w „Bitter Pill” sprawia, że chce się do tej płyty wracać.

Na „White Devil Armory” każda piosenka ma coś, za co się ją pamięta. Może to być chóropodobne tło pod solówką „Down To The Bone” eleganckie (sic!) niczym żakiet kanclerz Merkel. Może to być ponura groovowatość „Another Day To Die”. Mogą to być basowe pląsy DD Verniego, który na chwilę w „Where There's Smoke...” wyskoczył z czasów gdy Geezer Butler zarabiał na życie jeżdżąc ciężarówką. Może to być szybowanie po zestawie perkusyjnym Rona Lipnickiego w części „It's All Yours”. Może to być intensywność głosu Blitza, np w „Freedom Rings”, robiąca wrażenie nawet na kimś kto słucha tego zespołu od lat. Może to być zdrowy dziarski patos jak w „In The Name”, który podobnie jak w szlagierowych numerach tej kapeli: „In Union We Stand” czy „Bastard Nation”, na koncertach będzie się sprawdzał kapitalnie.

Należy też wspomnieć o dwóch bonusach dodanych do wydania digipackowego. Pierwszym jest „The Fight Song” kapitalny punkowy numer, który brzmi jak jakiś klasyk do tego stopnia, że sprawdzałem czy nie jest to cover. Drugi bonus to już cover właśnie. Jest nim „Miss Misery” Nazareth. Wyszedł świetnie m.in. dlatego, że zaśpiewał w nim gościnnie Mark Tornillo z Accept. Byłoby genialnie gdyby dołączyli jeszcze jakiś cover ACDC. Kolekcja skojarzeń kapel gdzie wokalista ma jaszczurczy głos byłaby już kompletna.

White Devil Armory” to bardzo dobry krążek mimo, że nie poniewiera tak bardzo jak dwa poprzednie albumy. Każdy kto ceni Overkill prędzej czy później do tej płyty się przekona. Ta muzyka to pokazywanie środkowego palca tym, którzy sobie na to zapracowali i postawa jak z piosenki mistrza Młynarskiego a mianowicie, róbmy swoje. To słychać na „White Devil Armory” a przecież właśnie o to chodzi.