Nazwa zespołu: HIRUS
Tytuł płyty: Hirus
Utwory: Ciacho; Bumbum; Huana; Last minute; D.W.P.; Agatka;
Teściowa; Facet; Kiedy jadę; Pali się; Nim wstanie dzień; To za nami; Wyścig
szczurów
Wykonawcy: Manio;
Dziadek; Asan
Wydawca: Rockers Publishing
Rok wydania: 2012
Po tą płytę sięgnąłem z czystej
ciekawości, gdy dowiedziałem się, że sekcja rytmiczna zespołu Piersi (Marcin
Papior aka Manio na perkusji i Zbyszek Moździerski aka Dziadek na basie)
nagrała muzykę w ramach nowej kapeli, którą nazwali Hirus. Podstawowy skład
uzupełnił Adam Asanow aka Asan - wokalista zespołu Haratacze.
Dodatkowo gościnnie na tym albumie występuje sekcja dęta, którą tworzą: Artur
Kulka, Krzysztof Róg i Kornel Wieczorek. Można by się spodziewać, że w Hirusie
muzycy z zespołu często ocierającego się o pastisz i niestroniącego od
humorystycznych piosenek (chodzi oczywiście o Piersi) będą chcieli pokazać się
od nowej strony i nagrają np. vegetarian gothic funk z wyraźnie słyszalnymi
wpływami Pantery. Nic z tego. Hirus to ekipa nie mniej jajcarska niż Piersi i muzycznie
chyba nawet bardziej osadzona w punk rocku niż grupa dowodzona przez Pawła
Kukiza.
Hirus to przede wszystkim kapela
imprezowa, idealnie nadająca się na letnie plenerowe koncerty. Wyobraźcie sobie
punkową ekipę w rodzaju Big Cyca w szczytowej formie z dęciakami. Wyjdzie coś
jak Hirus właśnie. Będzie to jednak uproszczenie, bo zespół ten potrafi
zaintrygować nietypowymi dźwiękami np. w kawałku „Teściowa”. Część kawałka „D.W.P.”
nasuwa mi nawet skojarzenia z utworem Bielizny pod tytułem „Taniec lekkich goryli”. Budowa piosenek
jest prosta, ale nie prostacka. A to trafi się jakaś fajna pauza, a to wyskoczy
przed refrenem ciekawy mostek, a to nastąpi pomysłowe zakończenie. Czasami
Dziadek wrzuci na basie jakieś zaskakujące nuty. Manio za swoim zestawem
świetnie napędza zespół, choć brzmienie bębnów mógłby mieć trochę mniej
skompresowane. Mało jest intrygujących zagrywek gitary prowadzącej. Solówek
gitarowych w zasadzie nie ma. Zamiast tego uwagę przykuwa sekcja dęta, która
szczególnie sprawdziła się w numerze „Huana”.
Świetnie wypada wokalista. Asan ma mocny głos. Śpiewa niebanalnie i z tzw. jajem.
Teksty piosenek są niestety co
najwyżej średnie. Niejednokrotnie są wręcz sztampowe. Szczególnie kiepsko
wypada tekst w kawałku „Huana”. Próbowałem
sobie wmówić, że ta piosenka to tekściarsko coś jak „Sweet Leaf” Black Sabbath, ale była by to nadinterpretacja. Najlepiej
zaś napisano słowa do piosenki „Pali się”
– jest tu zabawna i zaskakująca fabuła. Sympatycznie brzmią teksty spod znaku
macho, np. w piosence „Facet”. Niegłupie
słowa napisano do kawałka „Wyścig
szczurów”.
Nędznie prezentuje się opakowanie
płyty. Sam obrazek jest ok., ale wnętrze to już bida z bryndzą. Zespoły, które
wypuszczają demówki na CD potrafią zrobić ciekawszy i solidniej wypełniony
informacjami booklet. Na osłodę są podziękowania dla pewnego pana z
Górnośląskiego Zakładu Obsługi Gazownictwa w Zabrzu.
Hirus gra przyjemną i przyziemną muzę, która sprawdzi się szczególnie w
warunkach koncertowych. Piosenki na tej płycie mają najzwyczajniej w świecie solidnego
energetycznego kopa i potrafią poprawić humor. Chociaż wątpię żeby przeszły do
historii, to jednak w drodze na imprezę sprawdzają się idealnie, zresztą na
imprezie również.