Nazwa
zespołu: BOMBAY
BICYCLE CLUB
Tytuł płyty:
A Different Kind Of Fix
Utwory: How
Can You Swallow So Much Sleep; Bad Timing; Your Eyes; Lights Out, Words Gone;
Take The Right One; Shuffle; Beggars; Leave It; Fracture; What You Want;
Favourite Day; Still
Wykonawcy: Suren
de Saram; Jamie MacColl; Ed Nash; Jack Steadman
Wydawca: Universal Island Records
Rok wydania:
2011
Bombay Bicycle Club to jeden z
tych zespołów, których dziwna nazwa może wzbudzać ciekawość. Sam tytuł płyty: „A Different Kind Of Fix”, też frapujący
jest. Dodajmy do tego intrygującą okładkę i już można sobie rzec: sprawdź to
człowieku.
To już trzecia płyta tego
młodego, indie rockowego zespołu z Londynu. Bombay Bicycle Club na tym krążku brzmi
jak coś pomiędzy The Cure a Vampire Weekend. Gitary grają proste „naiwne”
melodie oparte o kapitalnie pulsującą sekcję rytmiczną. W tle rozlewają się czasami
keyboardowe kałuże. Do tego dochodzą wokale Jacka Steadmana, którego głos brzmi
jakby gość coś zażył i teraz leci na „małej różowej chmurce”. Śpiew wokalisty
uzupełnia w wielu utworach drugoplanowy głos niejakiej Lucy Rose –
czerwonowłosej nimfy w przydługim sweterku, rodem z Warwickshire.
Bombay Bicycle Club gra muzykę,
która ma w sobie coś odrealnionego. Dobrze się słucha tych dźwięków za dnia,
ale tak naprawdę odpływa się z nimi najlepiej nocą. Sprzyja temu brzmienie
zespołu – mocno nasączone pogłosami, a także pewna transowość, bo melodie
raczej nie rozwijają się od początkowej formy w coś większego, częściej
prezentują się jak loopy tematów granych na gitarze czy instrumentach
klawiszowych (np. pianinowy loop w „Shuffle”).
Niesamowitość grupy polega na tym, że często udaje jej się zagrać zarazem
wesoło jak i melancholijnie. Coś jak czekolada mleczno-gorzka i do tego z
bakaliami.
Album „A Different Kind Of Fix” trzyma wysoki poziom. Tylko dwie piosenki
wyróżniają się in minus. „Take The Right
One” gdzie indie rockowy sound jest zbyt zmulony, oraz „Still” w której, głos Jacka brzmi cienko
jak wysuszone źdźbło. Te dwa kawałki to nie są jednak klapy totalne. Ot mają w
sobie coś, co drażni. Jaśniejszymi punktami płyty są natomiast: „How Can You Swallow So Much Sleep” -
trwa trzy i pół minuty a wydaje się, że co najwyżej kilkadziesiąt sekund. „Your Eyes” - skoczny numer oparty o
fajny riff basu, wokal nawiązuje do plumkania gitary, gary budują napięcie,
które ma swój finał w rockowej eksplozji. „Lights
Out, Words Gone” napędzany fikuśnym rytmem i brzmieniem jak widok czystego nieba
po pierwszej w nocy, kapitalny basik, Lucy dośpiewuje, pięknie jest. „Shuffle” brzmi jak kauczuk na sprężynach,
to bardzo udany i wręcz taneczny numer. „Beggars”
- akustyczna gitara i wokal zaczynają, jest ciekawie i beatlesowsko a gdy
wchodzi reszta zespołu powstaje kapitalna ściana dźwięku. Świetnie brzmi także „What You Want” zawierający fajne sploty linii
gitar, basu i wokalu.
Okładka albumu jest rozkładana.
Daleka od przeładowania informacjami, ale za to stylowa. Zawiera ciekawe humano-protozoa-kwieciste
grafiki autorstwa Katie Scott, nawiązujące do frontowego obrazka.
Muzyka na „A Different Kind Of Fix” potrafi zaskoczyć, ale częściej przypomina
bujanie w obłokach. Bombay Bicycle Club lata po krainie łagodności, do której
chce się co jakiś czas wracać. Jak już ktoś zmęczy się szarzyzną codzienności
albo np. bigosem z serwisów informacyjnych, to warto odlecieć z tym albumem. A
rano…