sobota, 5 lipca 2014

ASG - Blood Drive


Nazwa zespołu: ASG

Tytuł płyty: Blood Drive

Utwory: Avalanche; Blood Drive; Day's Work; Scrappy's Trip; Castlestorm; Blues for Bama; Earthwalk; Children's Music; Hawkeye; Stargazin; The Ladder; Good Enough to Eat

Wykonawcy: Jason Shi – gitara, wokal; Andy Ellis – gitara basowa; Jonah Citty – gitara; Scott Key - perkusja

Wydawca: Relapse Records

Rok wydania: 2013

"Jesień, Kochana, idzie jesień...
Z jesienią idą barwy złote.
I tak się na tę jesień cieszę,
Bo z dawna na nią mam ochotę
"

Spoko, spoko. Nie jest to fragment tekstu jednej z piosenek zawartych na płycie o której dziś napiszę. To kilka wersów pewnego jesiennego wiersza, które luźnymi skojarzeniami spasowały mi jak trzeba do albumu „Blood Drive” zespołu ASG.

ASG to kapela z Północnej Karoliny założona w 2001 roku. Nazwa jest skrótem od Amplification Of Self Gratification. „Blood Drive” jest już piątym długograjem Amerykanów. Podobnie jak poprzedni – został nagrany z pomocą producenta Matta Hyde'a (m.in. Slayer i Children Of Bodom). Kwartet porusza się ogólnie rzecz biorąc po stonerowych orbitach rocka i metalu... dobra, starczy suchych faktów. Skierujcie teraz wzrok na okładkę tego albumu. Kiedy wasze kowadełka, młoteczki itd. zaczną wibrować gdy z głośników dobiegać będzie muzyka z tej płyty jeszcze lepiej zrozumiecie skąd na jesienną poezję mnie wzięło.

Posłuchajcie tych gitar rozbłyskujących dogorywającym światłem. Poczujcie ten bas, który tętni niczym mineralwasser gdzieś pod Cieplicami Śląskimi. A ten zapach wędzonki z szopy dobiegający... to tam pewnie bębny nagrywali. Nad tym wszystkim unosi się wielopiętrowy wokal Jasona Shi. Trudno uwierzyć, że jeden człowiek śpiewa na całej płycie. Gość ma głos gdzieś między Perrym Farrelem (Jane's Addiction) a Sullym Erną (Godsmack) do tego wrzasnąć też potrafi.

Nie jest to taki stoner na maksa w którym wszyscy upaleni jadą nie wiadomo gdzie. Słychać tu świadomą zabawę możliwościami jakie daje rockowy kwartet z dwiema gitarami. Weźmy np. kawałek „Scrappy's Trip” w którym jest trochę niby rozgardiaszu bo to granie niedaleko od prog rockowego rozbuchania, ale z punkowo zadymionym charakterem i błyskotliwymi gitarami. Kiedy trzeba to ASG potrafią ograniczyć swą siłę rażenia aby wyeksponować swobodnie melodie. Takie coś słychać w dwóch magicznych utworach: „Blues for Bama” oraz “Good Enough to Eat”. Mamy tu smutek, który nie smuci, czy jakoś tak... nie wiem, trudno oddać słowami piękno tych dźwięków. Czadu też nie brakuje. Już otwierający album kawałek “Avalanche” pokazuje potencjał mocy a moment wspinania się drugiej gitary to jednym słowem odlot. Na koncerty też się nada muza z tej płyty. Np “Stargazin” nie dość, że potrafi rozruszać to zawiera spokojniejszy fragment na bazie którego zespół mógłby trochę poimprowizować na żywo jeśli tylko będzie miał ochotę.

ASG na albumie “Blood Drive” to już liga mistrzów stonerowego grania. Niechby wszystkie refreny wpadały w ucho tak łatwo jak ten z kawałka tytułowego to byłoby pozamiatane. Cholera tak grają, że jak wygram w totka to pojadę do tej Północnej Karoliny zobaczyć jak tam jest.

Autor: Szamrynquie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz