sobota, 5 maja 2012

JOHN PAUL JONES - Zooma


Nazwa wykonawcy: JOHN PAUL JONES

Tytuł płyty: Zooma

Utwory: Zooma; Grind; The Smile of Your Shadow; Goose; Bass 'N' Drums; B. Fingers; Snake Eyes; Nosumi Blues; Tidal

Wykonawcy: John Paul Jones – gitary basowe, mandola, Kyma, instrumenty klawiszowe, gitary; Pete Thomas – instrumenty perkusyjne

Wydawca: Discipline Global Mobile

Rok wydania: 1999

John Paul Jones, czyli basista Led Zeppelin, po wylądowaniu sławnego sterowca, zajął się głównie produkcją muzyczną. Maczał palce np. przy, kultowej w pewnych kręgach, płycie „Children” zespołu The Mission. Na szczęście nie zadowolił się samym kręceniem gałkami i doradzaniem innym wykonawcom. Czasami nagrywał własny materiał. W 1999 roku wyszedł jego album solowy pt „Zooma”.

Oprócz JPJ (będę używał tego skrótu ponieważ jest wygodny i występuje w opisie na rozkładanej okładce) najwięcej na „Zooma” usłyszymy Pete Thomasa za perkusją. Pojawia się też sporo gości. Parę solówek szalonego naukowca, na swojej touch guitar, strzelił Trey Gunn znany z King Crimson (utwory: „Grind”, „B. Fingers”). Również solówką, ale już na bardziej konwencjonalnej gitarze, zajął się Paul Leary (utwór „Zooma”). Paul, który jest jednym ze świrów z Butthole Surfers, swoim solem nawet nie starał się nikogo przekonać, że jest zdrowy. Kolejnym gościem jest perkusista Denny Fongheiser (grał m.in. na kilku płytach Tracy Chapman). Zagrał w „The Smile of Your Shadow” (m.in. na djembe) oraz w „Bass 'N' Drums”. Wreszcie w „Snake Eyes” słyszymy smyki nagrane przez muzyków z London Symphony Orchestra. Muzycy ci nie zostali jednak wymienieni z imienia i nazwiska.

Zooma” to album instrumentalny. Usłyszymy na nim czasem głos ludzki, ale są to fragmenty rozmów, a nie bardziej lub mniej typowy śpiew. Dominują numery o prostej budowie, z reguły oparte na jednym przewodnim riffie z dodatkiem motywu, który przejmuje rolę refrenu. Często główne motywy  uzupełniane są „rozlanym” tłem, które JPJ wyczarował w systemie Kyma. Do tego, jeden z gości, albo sam JPJ, odgrywa szalone improwizowane solówki i w zasadzie tyle. Główną siłą tych utworów jest ich motoryka i rewelacyjne brzmienie. JPJ nie stroni od używania dość nietypowych instrumentów. Usłyszymy: mandolę, gitarę hawajską (tzw. lap steel guitar), instrumenty klawiszowe i wcześniej wspomniane zabawy z systemem Kyma. Natrafimy też na zwykłą gitarę elektryczną. Oczywiście najważniejsze są jednak gitary basowe: cztero, dziesięcio i dwunasto strunowe. Brzmienie basówek, zbudowanych specjalnie dla Jonesa przez lutnika Hugh Mansona, znacznie odbiega od klasycznego brzmienia znanego choćby z utworów Led Zeppelin. Masakryczne wręcz brzmienie basu, JPJ wymodził w kawałku „Grind”. Motoryczność utworów to z jednej strony charakter riffów a z drugiej gra perkusisty Pete Thomasa – skierowana głównie na tzw. drive, bez szpanerki technicznej.

Od wyżej wymienionego schematu budowy utworów są jednak wyjątki. Pierwszym jest „The Smile of Your Shadow”. Jest to utwór zaczynający się niczym ścieżka dźwiękowa do jakiegoś snu. Potem wchodzi Denny Fongheiser ze swoim djembe i robi się nieco plemiennie. Wszystko rozwija się tu w sposób niewymuszony. Następnym wyjątkiem jest „Bass 'N' Drums” – mały, funkujący jam bez zobowiązań. Znalazł się na tej płycie chyba tylko dla kaprysu, bo nie przedstawia niczego szczególnego. Czymś szczególnym natomiast jest utwór „Snake Eyes”. JPJ przy tym utworze najwięcej się napracował. Sam zaaranżował partię smyków oraz dyrygował. Jest tu fajne krążenie wokół głównego riffu przypominającego pochód karawany przez pustynię. Smyki nie ograniczają się do rozlewania harmonicznych plam. Jest kontrapunkt, który może zaintrygować niczym ślepia gada. W „Snake Eyes” usłyszymy też udane solo na instrumentach klawiszowych. Wyróżnia się również utwór „Nosumi Blues” gdzie gitara hawajska robi świetny bluesowy klimat. Dzięki zastosowaniu tego instrumentu, niektóre fragmenty albumu „Zooma” pachną Zeppelinami, szczególnie właśnie utwór „Nosumi Blues” ma taki aromat. 

Złośliwi powiedzą, że John Paul Jones na tej płycie, bardziej pokazuje swoje zabawki niż powala niesamowitymi kompozycjami. Będą mieli trochę racji. Jednak zaprzeczyć się nie da, że na „Zooma” słychać dużo fajnej, motorycznej energii. Coś w typie: wsiadasz i jedziesz. Poza tym, w uśmiechu pewnego cienia (patrz utwór nr 3) kryje się piękno a oczy węża (patrz utwór nr 7) są intrygujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz