Nazwa wykonawcy: JOHN
PAUL JONES
Tytuł płyty: Zooma
Utwory: Zooma;
Grind; The Smile of Your Shadow; Goose; Bass 'N' Drums; B. Fingers; Snake Eyes;
Nosumi Blues; Tidal
Wykonawcy: John Paul Jones – gitary basowe, mandola, Kyma,
instrumenty klawiszowe, gitary; Pete Thomas – instrumenty perkusyjne
Wydawca: Discipline Global Mobile
Rok wydania: 1999
John Paul Jones, czyli basista
Led Zeppelin, po wylądowaniu sławnego sterowca, zajął się głównie produkcją
muzyczną. Maczał palce np. przy, kultowej w pewnych kręgach, płycie „Children” zespołu The Mission. Na
szczęście nie zadowolił się samym kręceniem gałkami i doradzaniem innym
wykonawcom. Czasami nagrywał własny materiał. W 1999 roku wyszedł jego album
solowy pt „Zooma”.
Oprócz JPJ (będę używał tego
skrótu ponieważ jest wygodny i występuje w opisie na rozkładanej okładce)
najwięcej na „Zooma” usłyszymy Pete
Thomasa za perkusją. Pojawia się też sporo gości. Parę solówek szalonego
naukowca, na swojej touch guitar, strzelił Trey Gunn znany z King Crimson (utwory:
„Grind”, „B. Fingers”). Również solówką, ale już na bardziej konwencjonalnej
gitarze, zajął się Paul Leary (utwór „Zooma”).
Paul, który jest jednym ze świrów z Butthole Surfers, swoim solem nawet nie
starał się nikogo przekonać, że jest zdrowy. Kolejnym gościem jest perkusista Denny
Fongheiser (grał m.in. na kilku płytach Tracy Chapman). Zagrał w „The Smile of Your Shadow” (m.in. na
djembe) oraz w „Bass 'N' Drums”.
Wreszcie w „Snake Eyes” słyszymy smyki
nagrane przez muzyków z London Symphony Orchestra. Muzycy ci nie zostali jednak
wymienieni z imienia i nazwiska.
„Zooma” to album instrumentalny. Usłyszymy na nim czasem głos ludzki,
ale są to fragmenty rozmów, a nie bardziej lub mniej typowy śpiew. Dominują
numery o prostej budowie, z reguły oparte na jednym przewodnim riffie z
dodatkiem motywu, który przejmuje rolę refrenu. Często główne motywy uzupełniane są „rozlanym” tłem, które JPJ
wyczarował w systemie Kyma. Do tego, jeden z gości, albo sam JPJ, odgrywa
szalone improwizowane solówki i w zasadzie tyle. Główną siłą tych utworów jest
ich motoryka i rewelacyjne brzmienie. JPJ nie stroni od używania dość
nietypowych instrumentów. Usłyszymy: mandolę, gitarę hawajską (tzw. lap steel
guitar), instrumenty klawiszowe i wcześniej wspomniane zabawy z systemem Kyma.
Natrafimy też na zwykłą gitarę elektryczną. Oczywiście najważniejsze są jednak gitary
basowe: cztero, dziesięcio i dwunasto strunowe. Brzmienie basówek, zbudowanych
specjalnie dla Jonesa przez lutnika Hugh Mansona, znacznie odbiega od
klasycznego brzmienia znanego choćby z utworów Led Zeppelin. Masakryczne wręcz
brzmienie basu, JPJ wymodził w kawałku „Grind”.
Motoryczność utworów to z jednej strony charakter riffów a z drugiej gra
perkusisty Pete Thomasa – skierowana głównie na tzw. drive, bez szpanerki
technicznej.
Od wyżej wymienionego schematu
budowy utworów są jednak wyjątki. Pierwszym jest „The Smile of Your Shadow”. Jest to utwór zaczynający się niczym ścieżka
dźwiękowa do jakiegoś snu. Potem wchodzi Denny Fongheiser ze swoim djembe i
robi się nieco plemiennie. Wszystko rozwija się tu w sposób niewymuszony.
Następnym wyjątkiem jest „Bass 'N' Drums”
– mały, funkujący jam bez zobowiązań. Znalazł się na tej płycie chyba tylko dla
kaprysu, bo nie przedstawia niczego szczególnego. Czymś szczególnym natomiast
jest utwór „Snake Eyes”. JPJ przy tym
utworze najwięcej się napracował. Sam zaaranżował partię smyków oraz dyrygował.
Jest tu fajne krążenie wokół głównego riffu przypominającego pochód karawany
przez pustynię. Smyki nie ograniczają się do rozlewania harmonicznych plam. Jest
kontrapunkt, który może zaintrygować niczym ślepia gada. W „Snake Eyes” usłyszymy też udane solo na
instrumentach klawiszowych. Wyróżnia się również utwór „Nosumi Blues” gdzie gitara hawajska robi świetny bluesowy klimat.
Dzięki zastosowaniu tego instrumentu, niektóre fragmenty albumu „Zooma” pachną Zeppelinami, szczególnie
właśnie utwór „Nosumi Blues” ma taki
aromat.
Złośliwi powiedzą, że John Paul Jones na tej płycie, bardziej pokazuje
swoje zabawki niż powala niesamowitymi kompozycjami. Będą mieli trochę racji. Jednak
zaprzeczyć się nie da, że na „Zooma”
słychać dużo fajnej, motorycznej energii. Coś w typie: wsiadasz i jedziesz.
Poza tym, w uśmiechu pewnego cienia (patrz utwór nr 3) kryje się piękno a oczy
węża (patrz utwór nr 7) są intrygujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz