piątek, 13 lipca 2012

SOULFLY - Enslaved


Nazwa zespołu: SOULFLY

Tytuł płyty: Enslaved

Utwory: Resistance; World Scum; Intervention; Gladiator; Legions; American Steel; Redemption Of Man By God; Treachery; Plata O Plomo; Chains; Revengeance

Wykonawcy: Max Cavalera – wokal, gitara, sitar; Marc Rizzo – gitary; Tony Campos – gitara basowa, wokal; David Kinkade – instrumenty perkusyjne

Wydawca: Roadrunner Records
Rok wydania: 2012
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Max Cavalera na nowej płycie swojego Soulfly przyciska pedał gazu. Po mocnym i surowym albumie „Omen”, dokonał roszad w składzie zespołu. Mógł pójść w bardziej plemienno-folkowe klimaty albo np. zwąchać modę na dubstep. Ale gdzie tam, zachciało się chłopu więcej death metalu przemycić, więc przemyca.

Album „Enslaved” otwiera krótki utwór, w zasadzie intro: „Resistance”. Można w nim  wyniuchać klimat nieodległy od Behemotha. Tak się porobiło. Na szczęście Soulfly w następnych numerach nie stara się zapierniczać po tym samym torze co kapela Nergala czy „egipscy” Amerykanie z Nile (choć są jeszcze inne momenty, gdzie mniej lub bardziej wyraźnie, zbliża się do takiego grania). Do soulfly’owej mieszaniny hard core’a, thrashu i tzw groove metalu dodano po prostu trochę więcej elementów używanych przez kapele death metalowe. Są więc blasty czy bardziej śmiercionośne riffowanie.

Na nowej płycie Soulfly gra nowa sekcja rytmiczna. „Świeżym” muzykom dano możliwość swoistego przedstawienia się na początku numeru „World Scum”. Nowy basista to Tony Campos – wieloletni muzyk grupy Static-X. Gra solidnie, ale raczej nie wpłynął znacząco na to jak brzmi teraz Soulfly. Więcej nowego wniósł perkusista David Kinkade znany z kapeli Borknagar. Łączy on sprytnie deathmetalową rzeź i bardziej skoczne, groove metalowe łojenie znane z wcześniejszych płyt Soulfly.

O sile albumu „Enslaved” decydują jednak przede wszystkim działania muzyków stanowiących trzon kapeli. Maxowi można podziękować i pogratulować zarazem, że nie wypchnął z zespołu Marca Rizzo do tej pory. Ich symbioza sprawdza się kapitalnie. Rizzo to człowiek nie do przecenienia w takim zespole jak Soulfly. Jego klimatyczne zagrywki sprawiają, że muzyka na albumie „Enslaved” nie jest tak kanciasta jak hełm człowieka przedstawionego na okładce. W solówkach Marc jest daleki od jakiegoś szpanerskiego przegięcia, ale równocześnie nie boi się pokazać na co go stać. Świetnie też wyszła mu w „Plata O Plomo” flamencowa gitara.

Max Cavalera ponownie udowadnia, że w takiej muzyce wokalistą jest doskonałym. Najlepiej pokazuje to numer „Revengeance” gdzie oprócz niego zaśpiewali i zagrali jego synowie. Tatuś, żeby jego głos zabrzmiał z odpowiednim wygarem, nie potrzebował tylu efektów studyjnych co synkowie. Dodatkowo Max mądrze dobrał pozostałych gościnnych wokalistów (Travis Ryan w „World Scum” oraz Dez Fafara w „Redemption Of Man By God”). Zostawili oni swoje ślady na płycie, ale ich partie nie powinny sprawiać problemów na koncertach Maxowi albo Tony’emu Camposowi, który świetnie zaryczał hiszpańsko języczną część tekstu w numerze „Plata O Plomo”.

Enslaved” to album, który ucieszy fanów twórczości Maxa Cavalery z różnych okresów jego kariery. Ludzie dla których „Beneath The Remains” czy „Arise” to kult, znajdą tu coś dla siebie. Fani późniejszej Sepultury z Maxem na wokalu też nie powinni narzekać. Wreszcie zwolennicy wcześniejszych płyt Soulfly również nie poczują się olani. Wszyscy znajdą wspólny mianownik np. w numerze „Gladiator”. Nawet najbardziej zatwardziali oldschool’owcy przyznają, że metalcore’owy riff z tego numeru jest zajebisty a numetalowcy  nie zauważą nawet kiedy zaczną machać baniami przy blaściarskiej części utworu. Poza tym niektóre utwory na tej płycie (szczególnie „Treachery” i „Chains”) pokazują, że Cavalera nie osiadł na laurach i potrafi zaskoczyć słuchacza rozmachem uzupełnionym o dosadne pierdolnięcie. Mam też nadzieję, że „Intervention” czy „Legions” zostaną koncertowymi killerami, bo w pełni na to zasługują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz