piątek, 27 lipca 2012

THE AGONIST - Prisoners


Nazwa zespołu: THE AGONIST

Tytuł płyty: Prisoners

Utwory: You’re Coming With Me; The Escape; Predator & Prayer; Anxious Darwinians; Panophobia; Ideomotor; Lonely Solipsist; Dead Ocean; The Mass Of The Earth; Everybody Wants You (Dead); Revenge Of The Dadaists

Wykonawcy: Alissa White-Gluz – wokal; Danny Marino – gitara; Christopher Kells – gitara basowa; Pascal Jobin – gitara; Simon McKay – instrumenty perkusyjne

Wydawca: Century Media

Rok wydania: 2012

Kanadyjczycy z kapeli The Agonist wciąż wiosłują po jeziorze melodic death metalu do którego przecieka trochę metalcore’a (rytmika i niektóre riffy oraz wokale), metalu progresywnego (gitary) czy nawet black metalu (ale takiego bardziej w wydaniu Cradle of Filth). Ostatnio wywiosłowali nowy album zatytułowany „Prisoners”. To już trzeci długograj w dorobku tego zespołu.

Główną postacią kwintetu jest wokalistka Alissa White-Gluz. Na tle innych niewiast śpiewających w kapelach metalowych, wyróżnia się tym, że stosuje bogaty zestaw różnych barw głosu, w tym iście rzeźnickie. Ludziom lubiącym tzw. czarny humor być może wyda się to zabawne w kontekście jej pozamuzycznej działalności. Alissa jest bowiem aktywistką na rzecz praw zwierząt. W utworze „Predator & Prayer”, oprócz kilku odcieni jej głosu (od subtelnych wokaliz po ryk zarzynanej świni) znalazł się dodatkowo… dziecięcy chórek. Oj nie brzmi to jak ujarzmianie zgrai bachorów przez panią przedszkolankę.

Alissa jest z jednej strony skarbem albumu „Prisoners” a z drugiej jego obciążeniem. Jest skarbem bo jej wokale to znak rozpoznawczy kapeli. Poza tym napisała ciekawe teksty. Jest obciążeniem bo „Więźniowie” są niemiłosiernie przeładowani jej śpiewem. W utworach sporo się dzieje w warstwach instrumentalnych. Nie rozumiem więc, po cholerę linie wokalne poupychano prawie wszędzie. Swoiste przegięcie pały następuje gdy w kawałku „Everybody Wants You (Dead)”, po początku zagranym na gitarze akustycznej, wchodzi wokal, który przykrywa solówkę gitarową. Aż powtórzę prastare porzekadło – co za dużo, to niezdrowo. Nie dość, że słuchacz może się męczyć w tej wokalnej duchocie to przecież sama wokalistka zgotowała sobie niezły orzech do zgryzienia na koncertach. Będzie musiała bardzo dbać o kondycję żeby nie wypaść blado na żywo.

Jestem ciekaw jakby się ten album odbierało, gdyby zespół wpadł na pomysł, żeby dodać krążek z wersjami instrumentalnymi. Przypuszczam, że nie byłby to pomysł chybiony, bo instrumentaliści grają ciekawie. Szczególnie praca gitar na „Prisoners” jest warta uznania. Tu nadmienię, że jest to pierwszy album z  Pascalem Jobinem na pokładzie. Nowy gitarzysta jest głównym autorem muzyki w numerze „Predator & Prayer” i już pierwszy riff z tego kawałka pokazuje, że wioślarz ten sprawdza się zajebiście. Główny riffmaker w zespole - Danny Marino – też ma łapy sprawne, podobnie jak zwoje mózgowe odpowiedzialne za komponowanie. Nawet Simon McKay, będący perkusistą, chwycił za gitarę w numerze „Anxious Darwinians” i też co najmniej dobrze mu to wyszło. Warto również zwrócić uwagę na nieszablonowe, jak na metal, partie basu Christophera Kellsa np. w „The Escape”.

Nie ma na tej płycie utworów jednoznacznie słabych. Rzecz w tym, że mnogość motywów polana gęściarnym sosem wokalnym jest na „Prisoners” tak powszechna, że przestaje robić większe wrażenie. Na szczęście nie zabrakło bardzo udanych kawałków, które mają wabik na słuchacza. „You’re Coming With Me” wręcz kipi energią. Najbardziej agresywny „Panophobia” powinien rozkęcać niezły młyn na koncertach. Wybrany na pilotującego singla „Ideomotor” to aranżacyjne cacko. W „Dead Ocean” zespół ciekawie bawi się nastrojami. Zaskakujący „Revenge Of The Dadaists” z końcowym zagęszczaniem świetnie sprawdza się jako zamykacz płyty.

Muszę też pochwalić brzmienie albumu. Dobrze słychać każdy z instrumentów a wszystkie one zebrane razem z wokalami mają konkretny cios. Za mix i mastering odpowiada Tue Madsen, który pokazał, że zna się na swojej robocie. Okładkę narysował Alex Boyadjiev – plastyk z rodzinnego miasta zespołu tj. Montrealu. W środku książeczki są m.in. ciekawe portrety muzyków. W pewien sposób zawalił natomiast swoją pracę producent albumu - Christian Donaldson. Myślę, że „Więźniom” bardziej wyszłoby na zdrowie gdyby z The Agonist znalazł się w studio taki producent, który potrafiłby przekonać ten niezwykle uzdolniony zespół, że czasem mniej znaczy więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz