Nazwa
zespołu: THE WATERBOYS
Tytuł płyty:
Universal Hall
Utwory: This
Light Is For The World; The Christ In You; Silent Fellowship; Every Breath Is
Yours; Peace Of Iona; Ain’t No Words For The Things I’m Feeling; Seek The
Light; I’ve Lived Here Before; Always Dancing, Never Getting Tired; The Dance
At The Crossroads; E.B.O.L.; Universal Hall
Wykonawcy: Mike Scott – wokal, instrumenty
klawiszowe, gitary, instrumenty perkusyjne, syntezator; Steve Wickham –
skrzypce; Richard Naiff – fortepian, flet; Scott Gamble – instrumenty
perkusyjne; Findlay Grant – instrumenty perkusyjne; Chris Madden – instrumenty
perkusyjne; Craig Gibsone – didgeridoo
Wydawca: Puck Records
Rok wydania: 2003
Wodne Chłopaki to grupa w Polsce
jako tako znana, ale nie dorobili się jakiegoś szczególnego statusu, mimo że
grają rocka nasączonego, dość popularnym u nas, celtyckim folkiem. „Universal Hall” to ósmy długograj w
bogatej dyskografii zespołu. Album ten jest bodaj najłagodniejszym i najbardziej
„pozytywnym” jaki The Waterboys nagrali.
Lider zespołu - Mike Scott - zcharakteryzował
utwory z albumu „Universal Hall” jako „piosenki wypełnione światłem”. Określenie to
świetnie pasuje do większości utworów z tej płyty, ale nie do wszystkich. Sporo
mroku jest w piosence „Seek
The Light” od której bije elektroniczny chłód nieco w stylu Depeche Mode z
okresu „Ultra”. Ma to jednak sens bo
pasuje do wymowy tekstu. Brzmieniowo zachmurzony jest także utwór „E.B.O.L” z kroczącym, stanowczym rytmem
i kapitalnymi barwami instrumentów klawiszowych. Pozostałe piosenki to już
ciepluchne, podnoszące na duchu numery. Różnią się jednak miedzy sobą. Niektóre
są bardziej kameralne za sprawą skromnego instrumentarium z gitarą akustyczną
lub fortepianem w roli głównej. W innych słyszymy już całkiem sporo
instrumentów. Często są to różne perkusjonalia. Pojawia się nawet didjeridoo
(rodzaj aborygeńskiego fletu). Jednak szczególnie wyróżnić należy skrzypce i
grającego na nich Steve’a Wickhama, który wykonał świetną robotę. Nie gra jak
wynajęty do studia skrzypek z jakiejś orkiestry symfonicznej. Bardziej jak
rasowy muzyk folkowy – celtycki bluesman.
Te proste piosenki, które zawarto
na albumie „Universal Hall”,
intrygują przede wszystkim dzięki wokaliście. Mike śpiewa z niesamowitą pasją.
Nie krzyczy, ale jest w tym siła. Czasami śpiewa prawie szeptem, w taki sposób
jakby chciał koniecznie coś przekazać słuchaczowi, ale nie budząc nikogo w
pobliżu. To indywidualne traktowanie odbiorcy robi spore wrażenie np. w
piosence „Always Dancing, Never Getting
Tired”. Bywa też, że w głosie Mike’a kryje się jakiś odcień smutku („The Christ In You”, „E.B.O.L”).
Na „Universal Hall” piosenki są wypełnione światłem nie tylko ze
względu na charakter muzyki, ale także za sprawą tekstów. Wiele z liryków
zostało tak napisanych, że można je traktować jako piosenki religijne albo
miłosne. Tekst do piosenki „E.B.O.L” jest
tego przykładem:
„you are
an eternal being of love
you are the light of
the world”
Te dwa wersy stanowią cały tekst
utworu. Niektóre inne liryki to również bardzo lakoniczne wypowiedzi, które
dzięki wielokrotnemu powtarzaniu tych samych fraz i transowej rytmice,
nabierają mantrowego charakteru. Piosenka „Silent
Fellowship” wręcz porusza temat wspólnej medytacji.
Z całej płyty za nieudany uważam
jedynie utwór „I’ve Lived Here Before”
gdzie Mike Scott niezbyt ciekawie zagrał na fortepianie. Trochę przypadkowy, w
kontekście całej płyty, jest czysto folkowy „The Dance At The Crossroads”, ale ma taki urok, że trudno uznać go
za słaby utwór. Najlepiej wypadają natomiast: „Peace Of Iona” ze świetnym śpiewem Scotta i genialnymi skrzypcami
Wickhama, oraz „Ain’t No Words For The
Things I’m Feeling” zawierajacy kapitalne „zawieszenia akcji” i fajny rozimprowizowany
fortepian.
Muszę wspomnieć o tym, że tytuł „Universal Hall” wiąże się z nazwą teatru
położonego w szkockim Findhorn, gdzie The Waterboys nagrali ten album. Na
frontowej okładce i w książeczce są zdjęcia przedstawiające te niesamowite
miejsce. Co ciekawe budynek zaprojektował James Hubbell – architekt pochodzący z… Kalifornii.
„Universal Hall” to płyta,
która pozwoli niejednej obolałej duszy naładować akumulatory tzw. pozytywną
energią. Świetnie słucha się tego krążka gdy za oknem deszcz leje, wiatrzycho mocno
wieje i w ogóle pogoda jest do bani. Ta płyta jest po prostu jak kubek gorącej
herbaty z miodem i cytryną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz