Nazwa zespołu: LEPROUS
Tytuł płyty: Bilateral
Utwory: Bilateral; Forced Entry; Restless;
Thorn; Mb. Indifferentia; Waste Of Air; Mediocrity Wins; Cryptogenic Desires;
Aquired Taste; Painful Detour
Wykonawcy: Einar Solberg – wokal, syntezatory;
Tor Oddmund Suhrke - gitara; Rein Blomquist – gitara basowa; Øystein Landsverk
- gitara; Tobias Ørnes Andersen – instrumenty perkusyjne
Wydawca: InsideOut
Rok wydania: 2011
To miejsce tonęło w półmroku. Drobny
deszcz leniwie spływał, aby wsiąknąć w kwaśną glebę. Widziałem ich przez
zapłakaną szybę, siedzących przy stole po środku izby w leśnej chacie. Duch
Kobonga z Muzą Muse pili żółtawy napój, który polewał im Vegard Tveitan.
Właśnie w tej chacie, która okazała się być zbudowana z desek i bali, niegdyś
tworzących ściany świątyni Bólu Zbawienia.
Wszyscy zwolennicy konkretnej i
suchej informacji muszą mi wybaczyć, ale starałem się o Leprous napisać coś „normalnego”
i za każdym razem padałem, przygnieciony świadomością, że do tej kapeli będzie
to pasowało, jak pięść do nosa. Bo co mam napisać, że znalazłem band, który w
swojej muzyce łączy obłęd Kobonga, jakiś rodzaj patosu i przebojowości Muse
oraz młodzieńczą fantazję i emocje znane ze wczesnych płyt Pain Of Salvation? Takie
mam skojarzenia jak słucham płyty „Bilateral”.
Może ktoś będzie miał trafniejsze, ale ja już podążam za myślami, które
pojawiły się przy pierwszym kontakcie z tym albumem.
Albo, jak opisać to pomieszanie
nabuzowanej ekspresji i melancholii w graniu Leprous? Mogę stwierdzić, że Einar
Solberg śpiewa z taką mocą jakby łykał izotop uranu 235U. Wyjdzie na
to, że nie tylko spożywa, ale także kontroluje reakcje łańcuchowe w reaktorze
swojego aparatu mowy. Gitarzyści uwijają się jak mrówki robotnice. Noszą jakieś
źdźbła traw, z których tkają później znakomite konstrukcje, ale zdarzy się im również
podźwignąć coś znacznie cięższego. Sekcja rytmiczna przypomina pijanego
kaprala, który na rozkaz natychmiastowo trzeźwieje i wali z pepeszy prosto
między uszy słuchacza.
Muzyka na płycie „Bilateral” zamienia mnie w karzełka i
wysyła sokoła wędrownego ażebym mógł odlecieć na jego grzbiecie. Tak właśnie
jest. Niekiedy lecimy pod dziwnie spokojnym, bezchmurnym niebem (utwór „Mb. Indifferentia”). Częściej jednak zbierają
się nad nami posępne chmury („Thorn”),
i nawet zdarza nam się mknąć przez nie („Restless”
i „Bilateral”) albo wręcz wpadamy w
środek burzy („Waste Of Air”). Czasem
wzniesiemy się tak wysoko, aż brak tlenu w rozrzedzonym powietrzu sprawia, że
prawie tracę poczucie czasoprzestrzeni („Aquired
Taste” i „Painful Detour”). Bywa
że prądy powietrzne nami wstrząsają, mimo to chcemy pozostać w górze, aby
obserwować zmienny krajobraz, daleko pod nami („Mediocrity Wins”). Sokół nawet zabrał mnie na nocne polowanie wśród
drapaczy chmur jakiejś metropolii („Forced
Entry”). Przekonałem się też, że niezły z niego akrobata („Cryptogenic Desires”).
Grzyb w ucho (patrz okładka) wszystkim, którzy narzekają, że nie ma ciekawych młodych zespołów a wszystko to … co dobre, nagrywają sami starzy wyjadacze. Kufel psycho-lemoniady (ponownie patrz okładka) należy się Ihsahnowi, który znalazł sobie tak zacnych pomagierów do swojego solowego projektu (muzycy Leprous tworzą jego skład koncertowy) i pomógł im nagrać ich własną płytę. Ja również posączę jeszcze tej bilateralnej lemoniady, która daje mi wiarę, że jak tak dalej pójdzie, to następna płyta Leprous zabierze mnie za granicę stratosfery.
Grzyb w ucho (patrz okładka) wszystkim, którzy narzekają, że nie ma ciekawych młodych zespołów a wszystko to … co dobre, nagrywają sami starzy wyjadacze. Kufel psycho-lemoniady (ponownie patrz okładka) należy się Ihsahnowi, który znalazł sobie tak zacnych pomagierów do swojego solowego projektu (muzycy Leprous tworzą jego skład koncertowy) i pomógł im nagrać ich własną płytę. Ja również posączę jeszcze tej bilateralnej lemoniady, która daje mi wiarę, że jak tak dalej pójdzie, to następna płyta Leprous zabierze mnie za granicę stratosfery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz