Nazwa zespołu: AL DI MEOLA
Tytuł płyty: Elegant Gypsy
Utwory: Flight Over Rio; Midnight Tango;
Mediterranean Sundance; Race With Devil on Spanish Highway; Lady of Rome,
Sister of Brazil; Elegant Gypsy Suite
Wykonawcy: Al Di Meola – gitary, pianino, instrumenty
perkusyjne; Anthony Jackson – gitara basowa; Jan Hammer – keyboardy, syntezatory; Mino Lewis –
instrumenty perkusyjne, keyboardy, syntezatory; Barry Miles – keyboardy, pianino; Steve Gadd –
perkusja; Lenny White – perkusja; Paco de Lucía – gitara akustyczna
Wydawca: Columbia
Rok wydania: 1977 (reedycja 1991 r.)
Al Di Meola to gitarzysta,
którego najczęściej określa się jako muzyka jazzowego. Nagrywał jednak w wielu
różnych stylach. Pierwszy raz zetknąłem się z jego muzyką dzięki albumowi „Friday Night in San Francisco”, na
którym gra z Paco De Lucía i Johnem McLaughin’em. Płyta ta zawiera głównie
flamenco. „Elegant Gypsy” zaś to
album w zasadzie jazz-rockowy czy fusionowy. Przyznaję bez bicia, że nie siedzę
głęboko w takich klimatach, ale „Elegancka Cyganka” ma taką siłę, że trudno nie
ulec jej czarowi.
Al Di Meola i inni muzycy występujący
na tej płycie to wirtuozi, co wielu może przyciągać a innych odpychać na
zasadzie „to pewnie sztuka dla sztuki” itp. „Elegant Gypsy” został ponoć wybrany na najlepszy album na łamach Guitar Player Magazine w 1977 r. Mnie
osobiście ani to grzeje ani ziębi. Nie jest to płyta, na której gitarzysta
śmiga po gryfie jak szaleniec a reszta muzyków plecie coś tam w tle. Ogromną
rolę odgrywają różne instrumenty klawiszowe. Dzięki nim niejeden utwór ma tajemniczy,
nocny klimat. Równie ważne są instrumenty perkusyjne (bongosy, conga itp.),
które rzadko wychodzą na pierwszy plan jeśli chodzi o głośność, ale to one
nadają utworom latynoski czy brazylijski charakter. Taki specyficzny południowy
nerw. Perkusja z basem pięknie pulsują trzymając wszystko razem na tej płycie, ale
też dla odmiany możemy usłyszeć solo basisty w jednym z utworów.
Na „Elegant Gypsy” dominują utwory jazz-rockowe zagrane z wyraźnymi wpływami
latynoskimi. Pierwszy na płycie „Flight
Over Rio” to jedyny utwór nienapisany przez Ala. Skomponował go Mingo Lewis
(perkusjonista i klawiszowiec). Świetny, wieloczęściowy numer rozpoczynający
się niepokojącym riffem basówki. Tym motywem, równie dobrze, mógłby rozpoczynać np. Tool. Potem jednak pojawiają się
melodie, które da się nucić, co jest bardzo zdrowe, bo na płycie w ogóle nie ma
wokalu. Lecąc nad Rio można usłyszeć improwizacje, albo tak skonstruowaną
muzykę, że sprawia ona wrażenie improwizacji. „Midnight Tango” jest bardziej taneczny (świetny płynący groove),
kieruje me myśli ku Natalii Oreiro. Ewentualnie wyobrażam sobie Shakirę nocą w
basenie. Gitarowe motywy w tym utworze prezentują się lepiej nawet, niż pępek
Shakiry. Na zakończenie wszystko cichnie i pojawia się popis instrumentów
perkusyjnych. Atmosfera się rozjaśnia, budzi się nowy dzień. Następny w kolejce
jest „śródziemnomorski taniec słońca”. Pojawia się tu Paco de Lucía. Zresztą
kawałek ten był też na albumie „Friday Night in San Francisco” i jego
flamencowy charakter został zachowany . Po tańcu czas na wyścig. „Race With Devil on Spanish Highway” to
najostrzejszy numer na płycie. To, co tu się wyrabia, to jednym słowem odlot.
Totalnie naspeedowane części z ultra szybką gitarą przeplatają się ze
spokojniejszymi fragmentami gdzie rządzą klawisze. Wszystko połączone bardzo
pomysłowo. Zmiany napięcia są tak duże, że słuchaczowi znającemu jedynie muzykę
transową, przewody mogłyby się zwyczajnie spalić. Utwór kończy się ściszaniem,
co łagodnie wprowadza w najspokojniejszy na płycie „Lady of Rome, Sister of Brazil”, oparty na gitarach akustycznych,
jednak z dodatkiem rytmu bossanovy. Ten kawałek bardzo szybko się kończy. Ile
razy go słucham, irytuje mnie to jak szybko przemija, nie rozwijając się na
dobre. Jego zakończenie to zdecydowanie najsłabszy fragment płyty. Tyle, że w
zasadzie jedyny słaby, bo już
zaczynający się po nim „Elegant
Gypsy Suite” to kolejne cacko. W tym kawałku czasami wrze a chwilę potem
wszystko ciepło pląsa. Bogactwo pomysłów i kapitalnych, chwytliwych motywów.
Świetne zakończenie suity, dwoma mocnymi i krótkimi dźwiękami stanowi zarazem
zakończenie albumu. Nie całe 40 minut zmysłowej, raz drapieżnej a raz łagodnej
muzyki, bardzo szybko się kończy.
Okładka przedstawia Ala z czarnym
Les Paul’em i całkiem miłe dziewczę w czarnej sukni. Niby nic szczególnego, ale
obrazek jest łatwo zapamiętywalny. Wewnątrz jedna fotka i trochę opisu
(remasterowane wydanie z 1991 r.). W porównaniu do większości dzisiejszych
książeczek, ta wypada słabiutko.
Muzyczna zawartość „Elegant Gypsy” mimo upływu czasu, wciąż
robi ogromne wrażenie. Tym bardziej, jeżeli uświadamiamy sobie, że w czasach,
gdy tą płytę nagrywano, nie było jeszcze takich zabawek studyjnych jak dziś. Album
jako całość jest logicznie zbudowany. Atmosfera kolejnych utworów ciekawie się
zmienia. Brak nużącej jednostajności. Budowa poszczególnych utworów, mimo że
nie bardzo skomplikowana, to stanowi fajną odskocznie od typowych, piosenkowych
schematów. Muzyka ta jest bardzo zwinna i kolorowa, choć dobrze czuje się nocą,
to za dnia też się lubi pokazać. Istna Sajmiri wiewiórcza (Saimiri sciureus).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz