piątek, 10 lutego 2012

AL DI MEOLA - Elegant Gypsy


Nazwa zespołu: AL DI MEOLA

Tytuł płyty: Elegant Gypsy

Utwory: Flight Over Rio; Midnight Tango; Mediterranean Sundance; Race With Devil on Spanish Highway; Lady of Rome, Sister of Brazil; Elegant Gypsy Suite

Wykonawcy: Al Di Meola – gitary, pianino, instrumenty perkusyjne; Anthony Jackson – gitara basowa; Jan Hammer  – keyboardy, syntezatory; Mino Lewis – instrumenty perkusyjne, keyboardy, syntezatory;  Barry Miles – keyboardy, pianino; Steve Gadd – perkusja; Lenny White – perkusja; Paco de Lucía – gitara akustyczna

Wydawca: Columbia

Rok wydania: 1977 (reedycja 1991 r.)

Al Di Meola to gitarzysta, którego najczęściej określa się jako muzyka jazzowego. Nagrywał jednak w wielu różnych stylach. Pierwszy raz zetknąłem się z jego muzyką dzięki albumowi „Friday Night in San Francisco”, na którym gra z Paco De Lucía i Johnem McLaughin’em. Płyta ta zawiera głównie flamenco. „Elegant Gypsy” zaś to album w zasadzie jazz-rockowy czy fusionowy. Przyznaję bez bicia, że nie siedzę głęboko w takich klimatach, ale „Elegancka Cyganka” ma taką siłę, że trudno nie ulec jej czarowi.

Al Di Meola i inni muzycy występujący na tej płycie to wirtuozi, co wielu może przyciągać a innych odpychać na zasadzie „to pewnie sztuka dla sztuki” itp. „Elegant Gypsy” został ponoć wybrany na najlepszy album na łamach Guitar Player Magazine w 1977 r. Mnie osobiście ani to grzeje ani ziębi. Nie jest to płyta, na której gitarzysta śmiga po gryfie jak szaleniec a reszta muzyków plecie coś tam w tle. Ogromną rolę odgrywają różne instrumenty klawiszowe. Dzięki nim niejeden utwór ma tajemniczy, nocny klimat. Równie ważne są instrumenty perkusyjne (bongosy, conga itp.), które rzadko wychodzą na pierwszy plan jeśli chodzi o głośność, ale to one nadają utworom latynoski czy brazylijski charakter. Taki specyficzny południowy nerw. Perkusja z basem pięknie pulsują trzymając wszystko razem na tej płycie, ale też dla odmiany możemy usłyszeć solo basisty w jednym z utworów.

Na „Elegant Gypsy” dominują utwory jazz-rockowe zagrane z wyraźnymi wpływami latynoskimi. Pierwszy na płycie „Flight Over Rio” to jedyny utwór nienapisany przez Ala. Skomponował go Mingo Lewis (perkusjonista i klawiszowiec). Świetny, wieloczęściowy numer rozpoczynający się niepokojącym riffem basówki. Tym motywem, równie dobrze,  mógłby rozpoczynać np. Tool. Potem jednak pojawiają się melodie, które da się nucić, co jest bardzo zdrowe, bo na płycie w ogóle nie ma wokalu. Lecąc nad Rio można usłyszeć improwizacje, albo tak skonstruowaną muzykę, że sprawia ona wrażenie improwizacji. „Midnight Tango” jest bardziej taneczny (świetny płynący groove), kieruje me myśli ku Natalii Oreiro. Ewentualnie wyobrażam sobie Shakirę nocą w basenie. Gitarowe motywy w tym utworze prezentują się lepiej nawet, niż pępek Shakiry. Na zakończenie wszystko cichnie i pojawia się popis instrumentów perkusyjnych. Atmosfera się rozjaśnia, budzi się nowy dzień. Następny w kolejce jest „śródziemnomorski taniec słońca”. Pojawia się tu Paco de Lucía. Zresztą kawałek ten był też na albumie „Friday Night in San Francisco” i jego flamencowy charakter został zachowany . Po tańcu czas na wyścig. „Race With Devil on Spanish Highway” to najostrzejszy numer na płycie. To, co tu się wyrabia, to jednym słowem odlot. Totalnie naspeedowane części z ultra szybką gitarą przeplatają się ze spokojniejszymi fragmentami gdzie rządzą klawisze. Wszystko połączone bardzo pomysłowo. Zmiany napięcia są tak duże, że słuchaczowi znającemu jedynie muzykę transową, przewody mogłyby się zwyczajnie spalić. Utwór kończy się ściszaniem, co łagodnie wprowadza w najspokojniejszy na płycie „Lady of Rome, Sister of Brazil”, oparty na gitarach akustycznych, jednak z dodatkiem rytmu bossanovy. Ten kawałek bardzo szybko się kończy. Ile razy go słucham, irytuje mnie to jak szybko przemija, nie rozwijając się na dobre. Jego zakończenie to zdecydowanie najsłabszy fragment płyty. Tyle, że w zasadzie jedyny słaby, bo już  zaczynający się po nim „Elegant Gypsy Suite” to kolejne cacko. W tym kawałku czasami wrze a chwilę potem wszystko ciepło pląsa. Bogactwo pomysłów i kapitalnych, chwytliwych motywów. Świetne zakończenie suity, dwoma mocnymi i krótkimi dźwiękami stanowi zarazem zakończenie albumu. Nie całe 40 minut zmysłowej, raz drapieżnej a raz łagodnej muzyki, bardzo szybko się kończy.

Okładka przedstawia Ala z czarnym Les Paul’em i całkiem miłe dziewczę w czarnej sukni. Niby nic szczególnego, ale obrazek jest łatwo zapamiętywalny. Wewnątrz jedna fotka i trochę opisu (remasterowane wydanie z 1991 r.). W porównaniu do większości dzisiejszych książeczek, ta wypada słabiutko.

Muzyczna zawartość „Elegant Gypsy” mimo upływu czasu, wciąż robi ogromne wrażenie. Tym bardziej, jeżeli uświadamiamy sobie, że w czasach, gdy tą płytę nagrywano, nie było jeszcze takich zabawek studyjnych jak dziś. Album jako całość jest logicznie zbudowany. Atmosfera kolejnych utworów ciekawie się zmienia. Brak nużącej jednostajności. Budowa poszczególnych utworów, mimo że nie bardzo skomplikowana, to stanowi fajną odskocznie od typowych, piosenkowych schematów. Muzyka ta jest bardzo zwinna i kolorowa, choć dobrze czuje się nocą, to za dnia też się lubi pokazać. Istna Sajmiri wiewiórcza (Saimiri sciureus).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz