czwartek, 9 lutego 2012

DANZIG - Deth Red Sabaoth



Nazwa zespołu: DANZIG

Tytuł płyty: Deth Red Sabaoth

Utwory: Hammer Of The Gods; The Revengeful; Rebel Spirits; Black Candy; On A Wicked Night; Deth Red Moon; Ju Ju Bone; Night Star Hel; Pyre Of Souls: Infanticle; Pyre Of Souls: Seasons Of Pain; Left Hand Rise Above

Wykonawcy: Glenn Danzig – wokal, instrumenty klawiszowe, gitara, gitara basowa, perkusja; Tommy Victor – gitara, bass; Johnny Kelly - perkusja

Wydawcy: AFM Records
Rok wydania: 2010

Kolejna płyta Danzig. Kolejne doniesienia o powrocie do korzeni. Kolejne rozczarowanie? Historia kolejnych płyt zespołu dowodzonego przez „złego Elvisa” tak się potoczyła, że większość słuchaczy każdą płytę wydaną od 1996 r. rozpatruje w kontekście czterech pierwszych wydawnictw nagranych przez klasyczny skład. Wiąże się z tym pewna zagadka/pytanie. Na ile geniusz pierwszych płyt grupy wynika z geniuszu Glenna? To jednak temat na szerszą opowieść.

Utwory grupy od zawsze miały dość prostą budowę i sprawiały wrażenie „napisanych” na próbach. Podobnie jest na „Red Deth Sabaoth”, gdzie niektóre kawałki kończą się jakby zespół nie wiedział, że są rejestrowane. Muzyka ta jednak nie nuży oklepanymi schematami, choć takie są w niej zastosowane. Dzieje się tak, ponieważ muzycy nie grają jak zaprogramowane roboty: nuta w nutę, lecz poruszają się wg dość ogólnego szkicu, który narysował im Glenn. Swoją kartkę ze szkicem dotyczącym solówek zgubił chyba Tommy Victor (może jej nie dostał?). Jego sola często fajnie się zaczynają, ale po paru chwilach zaczynają irytować swoją pogonią za … (niech każdy sobie dopowie za czym). Tommy jednak świetnie spisuje się w gitarach rytmicznych, szczególnie jeśli chodzi o brzmienie. Jest ciekawie i bardzo klimatycznie. Np. w ostatnim na płycie „Left Hand Rise Above” czy „Black Candy”. Często ścieżki gitar są dość gęste, tworzą duszną i przytłaczającą atmosferę jak w „Night Star Hel” lub tkają fajny podkład jak w „Rebel Spirits”.

W tej gęstwinie gitar znika basówka. Na początku „The Revengeful” nie ma jej wcale. No cóż, w zespole podczas sesji nie było basisty z prawdziwego zdarzenia i to słychać, choć przy tej gęstwinie gitar Victora, może to i dobrze. Perkusję nagrał Johnny Kelly znany z Type’O’Negative. Jest żywiołowo i prosto w paszczę, bez fajerwerków. W „Rebel Spirits” pojawiają się, nieczęste w muzyce Danzig, dwie stopy i świetne przejścia a’la John Bonham. Dla odmiany w „Black Candy” na perkusji zagrał sam Glenn i … to słychać. Pewnie Kelly grał ten numer za czysto. A złoża brudu na tej płycie są pokaźnej miąższości, więc nawet rozchwiana gra Glenna przejdzie. Wsłuchajcie się też w „Deth Red Moon” a usłyszycie tamburyn, na którym pewnie też gra Glenn, no chyba że Kelly nagrywał ten instrument będąc po skrzynce Corony. Glenn jednak w tym utworze, jak i na całej płycie, potwierdza swoją klasę wokalną. W „Ju Ju Bone” śpiewa tak, że staniki same powinny się rozpinać. Elvis żyje w jego głosie. Linie wokalne są kapitalne. Luźne i z bluesowym feelingiem.

Płyta trzyma równy i wysoki poziom. Jedynie „Pyre Of Souls: Seasons Of Pain” dłuży się nieco. Są słyszalne odwołania do przeszłości, np początek płyty to żwawy numer przypominający początek albumu „How The Gods Kill” (tyle, że tam zaczynała perkusja a na nowej płycie gitary). „Deth Red Moon” przywołuje kultowe „Mother” ale tylko na początku utworu. „On A Wicked Night” równie dobrze mogło by się znaleźć na drugiej płycie Danzig.

Okładka powinna zachwycić każdego fana estetyki Glenna Danziga. Wewnątrz książeczki „zamazane” zdjęcia świetnie oddają „brud” dźwiękowy albumu. Ciekawe czy pani której fotki ozdabiają wnętrze, gra w horrorach klasy B czy nieco innych filmach? Fakt że, fotograf załapał metkę na majteczkach może wskazywać na filmy p… klasy B. Wybaczcie ten dziwaczny wywód, ale mam okładkę przed sobą gdy piszę te słowa.
 
Każdy kto słucha Danzig od lat, znajdzie na „Deth Red Sabaoth” to co trzeba: mrok, wpływy bluesa i Black Sabbath, jakąś bliżej nieokreśloną i nieokiełznaną energię oraz głos mistrza, który sprawia, że jeśli jakiś zespół bierze na warsztat piosenki Danziga to na starcie pada jak Justyna Kowalczyk na finiszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz