czwartek, 23 lutego 2012

MOTÖRHEAD - The Wörld is Yours



Nazwa zespołu: MOTÖRHEAD

Tytuł płyty: The Wörld is Yours

Utwory: Born To Lose; I Know How To Die; Get Back In Line; Devils In My Head; Rock’n’Roll Music; Waiting For The Snake; Brotherhood Of Man; Outlaw; I Know What You Need; Bye Bye Bitch Bye Bye

Wykonawcy: Lemmy Kilmister – gitara basowa, wokal; Mikkey Dee – perkusja; Philip Campbell  – gitary

Wydawca: UDR

Rok wydania: 2010

Motörhead po wydaniu w 2008 roku świetnego albumu zatytułowanego „Motörizer” miał pod górkę. Wydawca ich płyt wpadł w tarapaty. A później, już praktycznie w trakcie nagrywania nowej płyty, zmarł ojciec Phila Campbella. Zespół nie zwolnił jednak tempa i postanowił dokończyć i wydać nowy album jeszcze w 2010 roku. Zachęcony barwnymi opisami promocyjnymi o tym jak to Lemmy ma śpiewać że „Rock ’n’ Roll music is the true religion” zamówiłem płytę przed premierą. Zaraz po zerwaniu folii, przesłuchałem trzy razy pod rząd i … nic. Chaty nie trzeba było remontować, browarów w lodówce nie ubyło i nie trzeba było łykać tabletek przeciwbólowych, bo szyja nie została nadwyrężona.

Nie wiem czy podczas nagrywania poprzednich płyt  Motörhead rejestrowali piosenki metodą „na setkę”. Jestem natomiast przekonany że na pewno nie robili tego podczas nagrywania „The Wörld is Yours”. Bardzo mało na tym albumie magii prawdziwego zespołu, który siedzi w kanciapie i szlifuje piosenki. Niewiele jest ciekawych pomysłów aranżacyjnych. Pod dostatkiem natomiast solidnego czy wręcz poprawnego motörheadowego bujania. Tyle że solidności można oczekiwać od np. ekipy remontowej a nie od zespołu, którego muzyka może być pośrednią przyczyną zwiększenia się popytu na usługi takiej ekipy.

Na szczęście, są na tej przeciętnej płycie jaśniejsze momenty. Paradoksalnie jednym z najjaśniejszych jest najmroczniejszy kawałek „Brotherhood Of Man”. Fajne są też: otwierajacy „Born To Lose”, nośny „Devils In My Head” oraz ciekawie zbudowany i świetnie zagrany „Outlaw”. Płyta ma też bardzo dobre brzmienie oraz fajnie zaprojektowaną okładkę i książeczkę.

Być może za bardzo liczyłem na coś w rodzaju ekstazy św. Teresy, po przesłuchaniu tej płyty. Być może zżera mnie zazdrość, że Lemmy ma takie zabójcze kowbojki na zdjęciu z tyłu książeczki a ja noszę chińskie obuwie? Poważnie rzecz ujmując Motörhead to nie zespół, który cenię za wizjonierską muzykę, stylowy eklektyzm, jakiś szczególny przekaz czy nadzwyczajne umiejętności muzyków. Niesamowitość tego zespołu polega na tym, że nagrali już ponad 20 płyt i wciąż grają w zasadzie to samo ale potrafią robić to pomysłowo, zachowując własną tożsamość. „The Wörld is Yours” to bez wątpienia płyta zespołu Motörhead, tyle że mniej pomysłowego niż np. dwa lata wcześniej. Niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz