Nazwa wykonawcy:
BILL WARD
Tytuł płyty:
When The Bough Breaks
Utwory: Hate;
Children Killing Children; Growth; When I Was A Child; Please Help Mommy (She’s
A Junkie); Shine; Step Lightly; Love And Innocence; Animals; Nighthawks, Stars
And Pines; Try Life; When The Bough Breaks
Wykonawcy (podstawowy skład): Bill Ward – wokal; Keith Lynch
– gitary; Paul Ill – gitara basowa, syntezatory; Ronnie Ciago – instrumenty
perkusyjne
Wydawca: Deadline Music
Rok wydania: 1997
Czytałem pewnego razu wywiad z
Daray’em (Dariusz Brzozowski: perkusista znany z takich grup jak Vesania, Vader
czy Dimmu Borgir) a tam takie kwiatki: „Graliśmy
wtedy w Hollywood. Patrzę ze sceny, że z boku postawili fotel skórzany i
patrzę, jak jakiś starszy koleś na nim usiadł, myślę sobie, jakiś dziad pewnie
sobie klapnął. Więc wlazłem na scenę i gram swoje. Po koncercie … Patrzę na
tego faceta, starszy pan, ale to chyba nie on. W końcu mi powiedzieli, że to
Bill Ward i ponoć zrobiłem się z miejsca purpurowy…”. Co prawda bardziej
purpurowy Daray mógłby się zrobić gdyby nie rozpoznał Iana Paice’a (perkusista
Deep Purple), ale tak też fajnie. Cytat
ten uzmysławia, że mimo iż legenda Black Sabbath jest odkurzana co jakiś czas,
to w niektórych jej kątach kurzu jest dość sporo. Wtargniemy więc do jednego z
tych kątów dzisiaj z odkurzaczem a potem niech każdy zadziała z odtwarzaczem.
Bill Ward to perkusista
oryginalnego składu Black Sabbath. Poza działalnością w macierzystej grupie,
nie był specjalnie aktywny, ale nagrał jednak trochę własnej muzyki. „When The Bough Breaks” to jego drugi
album solowy. Co ciekawe Bill Ward napisał muzykę i teksty, współtworzył aranże
oraz zaśpiewał, ale jako perkusista na tej płycie wystąpił Ronnie Ciago. Przypomnijmy,
że w sabbatowych piosenkach „It's
Alright” z płyty „Technical
Ecstasy” i „Swinging the Chain” z albumu „Never
Say Die” można usłyszeć głos Warda
na pierwszym planie. Więc to, że w działalności solowej stanął za mikrofonem
wokalisty, nie powinno tak bardzo dziwić. Zresztą przypomina to trochę historię
z Ringo Starrem (perkusista The Beatles) tyle, że Bill nagrał o wiele mniej
solowych płyt niż Ringo ale za to włożył w nie więcej serducha, bo beatles dość
często wyręczał się talentami kompozytorskimi przyjaciół.
Niestety, płyta „When The
Bough Breaks”, podobnie jak inne solowe Billa Warda, nie jest łatwo
dostępna w Polsce. Mimo to, warto poszperać bo jest to bardzo dobry album. Zaznaczam,
że nie trzeba być fanem Black Sabbath żeby docenić i polubić tą muzykę. W
zasadzie to niektórzy fani sabbatów mogą być nawet lekko rozczarowani. Nie ma
tu zbyt wielu riffów a’la Tony Iommi ,
Paul Ill na basie nie szaleje tak jak Geezer Butler a i wokalnie Bill to inna
bajka niż Ozzy. „When The Bough Breaks”
zawiera w największym uproszczeniu tzw. classic rock i stylistycznie bliżej tej
płycie do albumów sabbatów z drugiej połowy lat 70. niż do klasyków, takich jak
choćby „Master of Reality”. Obok
typowego rockowego instrumentarium pojawiają się też takie instrumenty jak: syntezatory,
saksofon, różne perkusjonalia, mandolina, gitara Dobro, harmonijka ustna a
nawet wiolonczela. Grzechem byłoby nie wspomnieć o chórku sióstr Perry, które
niejedenemu refrenowi dodały takiej mocy, że powala.
Utwory na tej płycie są bardzo
różnorodne. Otwierający numer „Hate”
wyróżnia się mocarnymi dęciakami. Ta piosenka zarówno daje kopa jak i w pewien
sposób relaksuje. Do następnego utworu zatytułowanego „Children Killing Children” nakręcono klip. Jest to spokojna
piosenka oparta na gitarze akustycznej. Słychać w niej, że autor jest fanem The
Beatles. Następny kawałek „Growth”
zaskakuje drżącym śpiewem Warda, który poza tym w refrenie barwą głosu przez
chwilę przypomina Ozzy’ego. Jest tu też coś z klimatu Pink Floyd. „When I Was A Child” to świetny numer z
kroczącym, bluesowym rytmem. Zawiera kapitalne zagrywki na harmonijce. Potem
mamy rockową suitę „Please Help Mommy”.
Zaś w następnym „Shine” jest riff,
kóry mógłby wymyślić Jerry Cantrell z Alice In Chains. W „Step Lightly” jedziemy nocą przez prerię, usłyszymy tu mocny
chórek, kapitalną linię basu, lekko plemienne bębny i świetne dogrywki na
gitarze. „Love And Innocence” to instrumentalny
numer z gościnnym udziałem zespołu perkusyjnego Agape Beat. Stanowi tropikalne wejście
w następny kawałek zatytułowany „Animals”
w którym Bill Ward błyszczy wokalnie. „Nighthawks,
Stars And Pines” to ballada: genialna gitara w wykonaniu Keitha Lyncha,
saksofon lekko dogrywa, kobiecy chórek rozkłada mnie na łopatki. A już w
następnej piosence „Try Life” Bill
Ward śpiewa z manierą Davida Gilmoura. W zamykającym płytę i nieco przydługim utworze
tytułowym, także pobrzmiewają floydowskie echa i jest nieco beatlesowsko.
„When
The Bough Breaks” to zbiór piosenek ukazujących wrażliwość muzyczną Billa
Warda. Cieszy to, że nie odcina on tu kuponów od tego co osiągnął z Black
Sabbath. Jeśli nie słyszeliście wcześniej jego dokonań solowych, to możliwe, że
nieco się zdziwicie, ale może być to pozytywne zaskoczenie. Zwłaszcza jeżeli
pozbędziecie się bagażu oczekiwań, że ma to być muzyka w klimacie np. kawałka „Under The Sun” z sabbatowej „Vol. 4” . Bill
Ward był wymieniany jako współautor większości utworów Black Sabbath z okresu
klasycznego składu. Teraz wiem, że nie była to jedynie kurtuazja czy jakiś
kumpelski układ. Ten facet potrafi po prostu pisać dobre piosenki.
Na wstępie przytoczyłem fragment
wywiadu z Daray’em, gdzie wspomina on swoje spotkanie z Billem Wardem. Teraz
przytoczę co po tym spotkaniu powiedział, w jednym z wywiadów, sam Bill o
Darayu: „Ostatnio byłem na koncercie
Dimmu Borgir – ich perkusista jest jak maszyna, czysty dynamit!”. Miło,
prawda? No i jak tu nie lubić Billa Warda? To niemożebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz