sobota, 18 lutego 2012

WOODY ALIEN - Microgod



Nazwa zespołu: WOODY ALIEN

Tytuł płyty: Microgod

Utwory: Funny; Oak; No Turning Back; God Of Small Things; Judgement Day; Glad To Be; Nothingness Lasts Forever; New Day Rise; Ritmo; The Journey; Go To Hell

Wykonawcy: Martin Piekoszewski – gitara basowa, wokal; Daniel Szwed - perkusja

Wydawca: Gusstaff Records

Rok wydania: 2009

Zacznijmy od tego, że zespół, który ma prze… (tu prosimy wstawić dowolne słowo wyrażające zachwyt) nazwę, prostą i genialną, czyli Woody Alien, wydał w 2009 roku swoją trzecią płytę. A imię jej „Microgod”. Przypomnijmy, że Woody Alien to duet Marcina Piekoszewskiego – śpiewającego basisty i Daniela Szweda – perkusisty, tak więc skład zespołu jest minimalistyczny i dość nietypowy. Muzykę tego bandu klasyfikuje się jako noise rock czy jazz-core. Czyli świetne dźwięki na imprezę doświadczalną w obskurnej kanciapie.

To, co rzuca się na uszy przy pierwszym kontakcie z płytą „Microgod” to specyficzne brzmienie zespołu. Tak nagrali tą płytę, że przy odrobinie wyobraźni, można się poczuć jak na wyżej wspomnianej imprezie w kanciapie z live bandem. Podczas kawałka „Judgement Day” do kanciapy wpadło trochę drobiu (jestem trzeźwy, jak chcecie wiedzieć, o co chodzi to dorwijcie tą płytę hehe). Ogólnie brzmienie jest bardzo bezpośrednie, wyraziste i kopiące zad. Bas na przesterze bulgocze jak zaniepokojony albo ryjący na kartoflanym polu (zespół jest z Poznania) odyniec. Marcin Piekoszewski często gra akordami tak, że brak gitary rytmicznej nie jest najczęściej odczuwalny. Nie ma natomiast typowo basowej ekwilibrystyki, klangu i innych hammeringów, ale to nie szkodzi. Bas gra po prostu riffy, a że są one często kapitalne to inna sprawa. Bywa też, że riffy te są dość uparte (sporo powtórzeń). Sposób ich wykonania i to jak są rozmieszczone w piosenkach, wzbudza podejrzenie, iż kawałki powstawały z jamowania na próbach a może też na koncertach.

Wokal to dla mnie słabszy element na „Microgod”. Niewiele jest ciekawych pomysłów na śpiewanie. Pozytywnie wyróżnia się wokalne budowanie napięcia w „Funny” i dwugłosy w „No Turning Back”. Podobać się może też luz w śpiewaniu Marcina. Barwa głosu to sprawa bardzo subiektywna. Zafrasowany student w koszulce Sonic Youth i flanelowej koszuli – tak mi się kojarzy ten głos. Perkusja ma fajne barwy, takie dość twarde. Słychać, kiedy Szwed wytwarza więcej dżuli i kiedy jest bardziej stateczny. Warto jednak podkreślić, że bębniarz gra ciekawie, nie wciskając jednak, technicznych popisów gdzie popadnie. Zdolny skurczybyk.

Choć na „Microgod” ogólnie jest czadowo, to CO występuje w zmiennym natężeniu. Najmocniejszy jest chyba numer „New Day Rise”, gdzie bas gra tak, że budzi się skojarzenie pod tytułem: kwaśne Iron Maiden. Dla odmiany, główny riff w „Glad To Be” jest ciężki jak ołów. „Oak” zaczyna się na poziomie energetycznym równym Rage Against the Machine i zawiera świetny zakręcono-wesołkowaty motyw. Swingującym posmakiem wyróżnia się, ostatni na płycie, „Go To Hell”. Jedyny mało ciekawy fragment płyty to utwór „Nothingness Lasts Forever”, ale i on ma zaletę, bo stanowi kontrast dla następującego po nim, rozpędzonego „New Day Rise”. Dwuosobowy skład Woody Aliena z wytworzeniem nastroju i odpowiedniej dawki energii radzi sobie zaskakująco dobrze. Choć pojawia się pytanie czy skuszą się w przyszłości na poszerzenie składu o jakiś instrument, który by budował fajne harmonie z basówką?

Ponieważ brzmieniowo płyta „Microgod” to surówka, więc podobnie jest też z okładką przedstawiającą lekko zagracony pokój. Bardzo fajny jest pomysł na układ i treść zdjęć wewnątrz książeczki, w której znajdziemy też teksty piosenek.

Trzecią płytę zespołu Woody Alien polecam wszystkim lubiącym naturalne, energetyczne, nagie i dość oryginalne granie. A jeśli do tego jesteście stolarzami albo mieliście przygody w ubojni kurcząt, wówczas ten album to dla was mus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz